tag:blogger.com,1999:blog-91441371287090257222024-02-20T01:07:20.378+01:00guitarsstreet.blogspot.comBartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.comBlogger109125tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-32864225365415997042011-05-25T11:52:00.000+02:002011-05-25T11:52:53.422+02:00Guitarsstreet w magazynie muzycznym "4871"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzlQeLL84thHyVJkne_XtHnliuWwu0FG7SPU3WvHs0dDI_uKbCEx2AE3sYrwX4S1MSG4yeWyOHY4LP7LSzNEosI7Lsr4JUNIvNzxOozK4RTZaKKjgLb8-vBRroha4VupDQAA3BoKm95b_S/s1600/48.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzlQeLL84thHyVJkne_XtHnliuWwu0FG7SPU3WvHs0dDI_uKbCEx2AE3sYrwX4S1MSG4yeWyOHY4LP7LSzNEosI7Lsr4JUNIvNzxOozK4RTZaKKjgLb8-vBRroha4VupDQAA3BoKm95b_S/s200/48.jpg" width="140" /></a></div><div style="text-align: justify;">Z przyjemnością informuje, że dla tekstów publikowanych na moim blogu, znalazło się także miejsce w prasie drukowanej. Recenzja płyty "Sprawca" Bartosza Borczyka, która mieliście okazję tu przeczytać, została wydrukowana w magazynie muzycznym "4871". Dla zainteresowanych <a href="http://luna.pl/4871/4871_04.pdf">link</a> do wersji elektronicznej, pismo znajdziecie także w wielu miejscach we Wrocławiu związanych z kulturą. </div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-52989960487634913882011-05-25T11:43:00.001+02:002011-05-25T11:44:10.606+02:00Ariel Ramirez Tango Quartet- „Aires”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ_90RRC-Rsnwj42m5_Q9FWIRJ6MtIlcP9eij8DTdFvcK5qCEuArsreG5QCrSSq7qFowjmKwdVhZHXZr3FsmW291VhnMxWza2UiueOzyluLhJ6opmRpsqAqMAXhrc7ydDswdxzzNMKqFvh/s1600/ar.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJ_90RRC-Rsnwj42m5_Q9FWIRJ6MtIlcP9eij8DTdFvcK5qCEuArsreG5QCrSSq7qFowjmKwdVhZHXZr3FsmW291VhnMxWza2UiueOzyluLhJ6opmRpsqAqMAXhrc7ydDswdxzzNMKqFvh/s200/ar.jpg" width="200" /></a></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">To, co przekazujemy kolejnym pokoleniom w genach, wciąż jest dla mnie nierozwiązaną zagadką. Faktem jednak jest, że potomkowie wybitnych ludzi niemal zawsze otrzymują „w spadku” chociażby ślad bezcennego geniuszu przodków. Argentyński bandoneonista Ariel Ramirez to chodzący tego dowód. Wnuk wielkiego kompozytora i pianisty, również Ariela Ramireza, rozpoczął swoją muzyczną przygodę w wieku trzynastu lat, a na pierwsze sukcesy nie przyszło mu czekać długo. Liczne nagrody i wyróżnienia na festiwalach były wyrazami uznania dla kunsztu młodego wirtuoza.</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Po wielu latach spędzonych z instrumentem i setkach koncertów u boku innych artystów Argentyńczyk przybył do Europy, by tu powołać do życia Tango Quartet. Muzycy tworzący ten niesztampowy kolektyw wnieśli ze sobą zupełnie nowe spojrzenie na tradycyjne argentyńskie rytmy i wraz z Arielem stworzyli oryginalne połączenie muzycznych kultur.Wart odnotowania jest nietypowy skład instrumentalny kwartetu. Bandoneoniście towarzyszy cudownie liryczny pianista Darek Samerdak oraz gitarzystka Dominika Białostocka, a przysłowiową wisienką na torcie okazuje się wokalista João de Souza. To wyjątkowa postać na tym albumie, a rola, jaką tu spełnia, także jest nietypowa. João to rodowity Portugalczyk, który do perfekcji opanował sztukę uwodzenia głosem. Na płycie pojawia się od czasu do czasu – dokładnie wtedy, gdy ma ochotę skomentować dźwięki grane przez swoich kompanów. Wówczas możemy liczyć na to, że uraczy nas kilkoma najwyższej próby frazami, które bezlitośnie ściskają serce i zmuszają oczy do ronienia łez wzruszenia.</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Utwory zebrane na albumie Aires to kompendium wiedzy o gatunku muzyki pochodzącej z Ameryki Południowej. Nie mogło więc zabraknąć wielkiego Astora Piazzolli w obłędnym temacie <i>Libertango</i> czy też pełnego erotyzmu muzycznego motywu pochodzącego z kompozycji <i>La Cumparisita</i> Gerardo Rodrigueza. Jeżeli po tych niewątpliwych atrakcjach ktoś wciąż pozostawałby nieusatysfakcjonowany, na końcu albumu czeka na niego prawdziwa perełka. Już po pierwszych taktach kompozycji <i>A Mi Manera</i> odkryjemy dziwnie znajome dźwięki. Ta hiszpańskojęzyczna wersja wielkiego przeboju Franka Sinatry <i>My Way</i> to dowód na istnienie piękna absolutnego eksplozja emocji w głosie Joao zaś wywołuje u mnie przeżycia bliskie miłosnemu uniesieniu.</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Album <i>Aires</i> formacji Ariel Ramirez Tango Quartet do dzieło unikatowe. Mam wrażenie, że artyści podczas obcowania z tą muzyką zupełnie się w niej zatracili, zakochali bez opamiętania, a w zamieszczone na albumie interpretacje oddali całych siebie. To płyta, która pełna jest emocji charakterystycznych dla muzyki Fado. Nie jest to typowy smutek czy żal, ale czasem gdy cudowna bandeonowa fraza lub fortepianowy pasaż trąci wrażliwą strunę naszej duszy, nie sposób opanować łez.</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><b><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ocena:8/10</span></b></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-80981093907588969772011-05-10T22:00:00.003+02:002011-05-10T22:02:14.747+02:00Wywrotowy Kwestionariusz Artystyczny<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPJy6xKBfoIje1QVbijAHnTeN07BecaLPlElntC0oUO4yN2Lw4AdqwDAGgwPwr15O_9oglO7UXRRlW1q2D9DGcAEfdUvw5HB8RS-qWs_amnAWFCAcjejNArD-nkSsxDbNgyKyqF4hly-hG/s1600/wyw.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="color: black;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPJy6xKBfoIje1QVbijAHnTeN07BecaLPlElntC0oUO4yN2Lw4AdqwDAGgwPwr15O_9oglO7UXRRlW1q2D9DGcAEfdUvw5HB8RS-qWs_amnAWFCAcjejNArD-nkSsxDbNgyKyqF4hly-hG/s200/wyw.jpg" width="178" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wywrotowy Kwestionariusz Artystyczny to nowy projekt portalu Wywrota.pl. Przeczytajcie przewrotne odpowiedzi artystów na pozornie proste pytania. Kwestionariusz znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod linkami.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #eeeeee; font-family: inherit;"><a href="http://www.wywrota.pl/db/artykuly/18641_wywrotowy_kwestionariusz_artystyczny_bar.html?utm_source=wywrota&utm_medium=site&utm_campaign=ucd&utm_content=muzyka--main-article">Odcinek I</a></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #eeeeee;"><a href="http://www.wywrota.pl/db/artykuly/18660_wywrotowy_kwestionariusz_artystyczny_bar.html?utm_source=wywrota&utm_medium=site&utm_campaign=ucd&utm_content=muzyka--main-article">Odcinek II</a></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-10170126198061810722011-05-10T21:54:00.000+02:002011-05-10T21:54:16.872+02:00Wywiad z Mikisem i Wolskim<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5KJ1PsFgyHCqUovq1SabigFLOXyE-VXlxG3x8S3fbtrxRmXdftBRkUCPwERwzU_QAuULWxig29sGcoY3W40oS3ZRSzlXKXZiLpPYxh1KFKriAgXAXSH8Qg9yXr1WAYkJsUEE0AcBCzRGm/s1600/mikiswolski.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: black;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5KJ1PsFgyHCqUovq1SabigFLOXyE-VXlxG3x8S3fbtrxRmXdftBRkUCPwERwzU_QAuULWxig29sGcoY3W40oS3ZRSzlXKXZiLpPYxh1KFKriAgXAXSH8Qg9yXr1WAYkJsUEE0AcBCzRGm/s200/mikiswolski.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z Mikisem i Wolskim, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego Netfan.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/16809/dobre_plyty_sa_jak_dobre_filmy._lubimy_je_ogladac_po_iles_tam_razy_i_chcemy_ciagle_wracac....html">M/W</a></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; line-height: 18px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 0px; -webkit-border-vertical-spacing: 0px; font-family: Tahoma; line-height: normal;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. universalmusic.pl</span></span></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-17471377942548409992011-04-23T10:20:00.008+02:002011-04-23T16:58:30.136+02:00Bartosz Porczyk „Sprawca”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnDwAMgAICankMrnMLnzNBJyPkkzH3-zxJAmT3mg3XNVcQXgx8yg0CUIUjhDpk9YDgfldgt4kH11mYSs6Knu4DuV5z38ESATKcTBVHtQ4iDaDTSjXLPlfAFphXeglpwlk4dk2vBtBs2IIa/s1600/bp.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnDwAMgAICankMrnMLnzNBJyPkkzH3-zxJAmT3mg3XNVcQXgx8yg0CUIUjhDpk9YDgfldgt4kH11mYSs6Knu4DuV5z38ESATKcTBVHtQ4iDaDTSjXLPlfAFphXeglpwlk4dk2vBtBs2IIa/s200/bp.jpg" width="200" /></a></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wrocławska oficyna wydawnicza Luna Music ma niezwykły talent do wyszukiwania bardzo „niemodnych” artystów. Jednym z jej najnowszych odkryć jest Bartosz Porczyk - aktor teatralny i filmowy, który właśnie debiutuje, wręczając nam – słuchaczom - płytę <em>Sprawca</em>. Ten podarunek okazuje się być wyjątkowy już na wstępie. Niesamowite fotografie przedstawiające Porczyka w przeróżnych, często szokujących, pozach rozbudzają apetyt drzemiącego we mnie łowcy „artystów szaleńców”.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><em></em></span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
Album rozpoczyna utwór tytułowy utrzymany w onirycznym nastroju, gdzie na tle rozedrganego rytmu artysta melorecytuje „wyznania sprawcy”. Dość szybko przekonuję się, że mocną stroną tego wydawnictwa będą świetne i przemyślane interpretacje jej lirycznych fragmentów. W przekonaniu tym utwierdzam się, słuchając kompozycji <em>W(i)ara od gara</em> czy<em> Persona </em>- obu zaśpiewanych bardzo dosadnie, a czasem wręcz agresywnie. Moją uwagę zwracają nie tylko interpretacje, ale również same teksty autorstwa duetu Porczyk-Babicka. To one niejednokrotnie stają się najistotniejszym z elementów tej doskonałej muzyczno-literackiej układanki. Autorzy tekstów przygotowali dla słuchaczy jedenaście słodko-gorzkich opowieści o rzeczywistości, które mimo iż czasem rozśmieszą, to częściej jednak zmuszą do zastanowienia lub ukłują gdzieś głęboko w serce, odzierając świat z kolorowych barw.<br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Porczyk to także czujny obserwator, który ostro i dosadnie wykpiwa współcześnie panujące mody i trendy. W kompozycji <em>Promocja </em>śpiewa:</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><em>„przy kolejkach już na taśmach wymarzony produkt świeci/</em><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><em> nie notują wcale durnie, że zgubili swoje dzieci...”.</em>,</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
a w utworze<em> Botox</em> uderza jeszcze mocniej słowami:</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><em>„ciało naucz syndromu/</em><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><em> błagań o wtrysk silikonu...”</em></span>.</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
Album zdecydowanie broni się także od strony muzycznej, dostarczając wielu oryginalnych rozwiązań. Świetne, dynamiczne i nasycone elektronicznymi brzmieniami aranżacje kompozycji <em>Nieuchronna okupacja</em> i <em>Rzezipospolita</em> dają mnóstwo energii, a przy tym w zgodzie sąsiadują z bardziej stonowanymi opracowaniami utworów <em>Rozczulanka</em> czy<em> Dopalacze</em>. Dwa ostatnie tytuły są moimi faworytami na tym albumie. Zaskakujące teksty w doskonałej interpretacji, otoczone przeszywającymi całe ciało dźwiękami sprawiają, że przeżywam muzyczne katharsis.</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
Płyta <em>Sprawca </em>nie jest propozycją oczywistą i łatwo przyswajalną. Rozwikłanie zagadek, które przygotował dla nas artysta, wymaga sporo czasu i poświęcenia, jednak daje wiele dobrych emocji i budujących przemyśleń. Bartosz Porczyk oferując nam swój debiutancki album, ryzykuje bardzo wiele. „Sprawca” to zupełne zaprzeczenie płyty, która szybko zniknie ze sklepowych półek. Każdy, kto po nią sięgnie i da się porwać tajemniczemu „sprawcy”, odbędzie podróż przez wiele barwnych krain, doświadczając przy tym niesamowitych przeżyć. </div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><b><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ocena: 8/10</span></b></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-52706189839746401812011-04-23T10:15:00.005+02:002011-04-23T10:16:35.932+02:00Wywiad z Natalią Grosiak<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX-JkBBsS3tdWsRnzS_ceA08JAUP7xBtNWu0Cz58IP8W0fM_7-hlBtJ4vynPCoueA4U2EVtNfywESK1DIbJI3o9QVL-45wLLHMTzn6SzGYVDci8a_m3vgouTTLBKQYEM6fBS_fd7CctLJX/s1600/ng.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgX-JkBBsS3tdWsRnzS_ceA08JAUP7xBtNWu0Cz58IP8W0fM_7-hlBtJ4vynPCoueA4U2EVtNfywESK1DIbJI3o9QVL-45wLLHMTzn6SzGYVDci8a_m3vgouTTLBKQYEM6fBS_fd7CctLJX/s200/ng.jpg" width="200" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 18px;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z Natalią Grosiak(Mikromusic), który przeprowadziłem dla serwisu internetowego Wywrota.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.wywrota.pl/db/artykuly/18588_rozmowa_z_natalia_grosiak_bartosz_domaga.html"><span class="Apple-style-span" style="color: white;">NG</span></a></span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #333333; font-family: 'trebuchet ms', verdana, arial, sans-serif; font-size: 13px; line-height: 18px;"></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-22144256882528700942011-04-05T20:51:00.003+02:002011-04-05T20:54:52.213+02:00Wywiad z Me Myself And I<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZc-bT8nIWdkaLzu3OfWH009FnhyR1QAe6p2RjFUqgslaeeY7EcO2A6egZcgfkjOSJZF7i2wUorM70Td0Dcn0yXU248tKNkyfPg3_mYSpkEeGn8DkeCZnGwfPoGF1sPkBG2IRVn0kvnSi8/s1600/memyself.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZc-bT8nIWdkaLzu3OfWH009FnhyR1QAe6p2RjFUqgslaeeY7EcO2A6egZcgfkjOSJZF7i2wUorM70Td0Dcn0yXU248tKNkyfPg3_mYSpkEeGn8DkeCZnGwfPoGF1sPkBG2IRVn0kvnSi8/s200/memyself.jpg" width="200" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; color: #cccccc; font-family: inherit; line-height: 18px;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem Me Myself And I, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/16428/autentyczna_tresc_szczerosc_wypowiedzi...to_jest_najwazniejsze.html">wywiad</a></span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. A Błażowska, M. Cieniawa</span></span>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-10787194754581470322011-03-27T14:54:00.002+02:002011-03-28T18:43:26.585+02:00Various Artists- "Barcelona"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxgNsBdDmPe9R1fdjWs7tCUJI5XgTdpK9jvV2AI81pQbDuA8wG-GLVL0UbA5XhMbEp1hBUA49sPiUB9Yr8a4FdsRMV1RG1wG9WsNCyqOJUHduoUumz8OmcVFtlqORiiQvSaydnfLmYk6hJ/s1600/barca.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxgNsBdDmPe9R1fdjWs7tCUJI5XgTdpK9jvV2AI81pQbDuA8wG-GLVL0UbA5XhMbEp1hBUA49sPiUB9Yr8a4FdsRMV1RG1wG9WsNCyqOJUHduoUumz8OmcVFtlqORiiQvSaydnfLmYk6hJ/s200/barca.jpg" width="200" /></a></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Składanka „Barcelona” daję świetną okazję do zasmakowania uroków sjesty w towarzystwie rozkosznych dźwięków prosto z Katalonii. O wyborny relaks zadbają artyści, którzy w swojej muzyce uchwycili magię tej śródziemnomorskiej metropolii. Wybór twórców kompilacji okazał się bardzo ciekawy. Oprócz oczywistych reprezentantów katalońskiej sceny tj. Ojos de Brujo czy Giulia y Los Tellarini, odnalazłem tu interesujących pieśniarzy i pieśniarki, w których muzycznych objęciach chcę pozostawać bez końca. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Od pierwszego spotkania urzekły mnie kołyszące rytmy kompozycji „Buena Gente” oraz „Madrid, Barcelona, Pekin” w wykonaniu wokalistki Salvarez. Świetnie czuję się także w towarzystwie innej z pań, ukrywającej się pod pseudonimem Almasala. Uwodzi mnie swoim lekko zachrypniętym głosem i melizmatycznym sposobem śpiewania, co szczególnie słychać w funkowo transowym utworze „Suhia”. Czujne ucho słuchacza bez kłopotu odkryje, że znalazła się tu także kompozycja „Barcelona” formacji Giulia y Los Tellarini, promująca doskonały film Woody’ego Allena „Vicky, Cristina, Barcelona”. Mnóstwo zjawiskowej urody dźwięków serwują nam również artyści z formacji Costo Rico oraz Jaleo Real w dynamicznych, ognistych piosenkach typu „Libertad” czy „Corazon II”.</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jednak to grupa Ojos de Brujo, ikona współczesnej sceny flamenco nuevo, wypada w tym zestawieniu najlepiej. Obłędnie wykrzykiwane przez charyzmatyczną wokalistkę słowa brzmią jak tajemnicze zaklęcia, a odczucia te dodatkowo potęguje drapieżność języka hiszpańskiego. Szaleńcze partie gitar flamenco oraz dziki puls sekcji rytmicznej dodają kompozycji „Todo Tiende” jeszcze większego animuszu.</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Za jeden z większych atutów tej muzycznej propozycji należy uznać fakt, że prezentuje ona ogromną różnorodność, cechującą obecnie katalońską scenę muzyczną. Już pierwsze jej przesłuchanie uświadamia nam, że równie dobrze funkcjonują na niej artyści czerpiący z tradycyjnej muzyki Półwyspu Iberyjskiego, jak i ci, którzy tworzą stylistyczne kolaże, odważnie mieszając brzmienia elektroniczne z pulsem flamenco czy też rumbą. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Nie znam osoby, której nie zakręciła się łza w oku, gdy opuszczała Barcelonę, nawet po krótkiej w niej wizycie . Gdy sam przed kilkoma laty żegnałem się z tym cudownym miastem, oszołomiony jego blaskiem, rozpaczliwie szukałem czegoś, co pozwoliłoby mi zabrać ze sobą chociaż cząstkę tej niebywałej atmosfery. Po wysłuchaniu recenzowanej kompilacji wiem już, że odnalazłem to, czego wówczas tak bardzo mi brakowało. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> To miły podarunek dla wszystkich zakochanych w katalońskim słońcu, którym doskwierają przywary polskiego przedwiośnia i wciąż tęsknią za błogostanem sjesty. Jednocześnie jest to doskonała mapa, która pozwoli odkrywać dla wielu nieprzetarte dotąd muzyczne szlaki.</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><b>Ocena: 8/10</b></span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-74639053901916489842011-03-07T22:22:00.006+01:002011-03-08T17:21:48.863+01:00Kurt Elling- „The Gate”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgactQo7ezvMaF96VM4vijQyq4hzAfLQV8UqYqH8BsmqPA-x9tR93i8zheQ4lIaSPOB0Bd0IYbsUjOg3I8u7zomRJIk7N_-HUx5TsBxvqCo5gy8n9C6p5znLxULGtgHJm6EdEWeffUx4Lq/s1600/elling.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgactQo7ezvMaF96VM4vijQyq4hzAfLQV8UqYqH8BsmqPA-x9tR93i8zheQ4lIaSPOB0Bd0IYbsUjOg3I8u7zomRJIk7N_-HUx5TsBxvqCo5gy8n9C6p5znLxULGtgHJm6EdEWeffUx4Lq/s200/elling.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;">Rozważania nad wyłonieniem instrumentu najbliższego ideału nie mają najmniejszego sensu w obliczu dokonań Kurta Ellinga. Wokalista po raz kolejny udowadnia, że nawet najbardziej precyzyjna ludzka konstrukcja nie może równać się z ideałem, jakim jest ludzki głos. Artysta niejednokrotnie już toczył wokalno-instrumentalne pojedynki, czy to wykonując zawiłe gitarowe tematy Pata Metheny’ego („Minuano”), czy też śpiewając szaleńcze solówki saksofonu Johna Coltrane’a (płyta „Dedicated to you”). Za każdym razem efekt był wręcz oszałamiający i wprawiający w zadumę nad skalą możliwości ludzkich strun głosowych.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"><br />
</span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Najnowszy album Ellinga „The Gate” to jedno z najbardziej oczekiwanych przeze mnie wydawnictw, po którym obiecywałem sobie naprawdę wiele. Jak się okazało, wszystkie życzenia zostały spełnione bardzo szybko, a to, co wydarzyło się dalej, zmieniło moje wyobrażenie o granicy ludzkich zdolności. Artysta wita się ze słuchaczami kompozycją „Matte Kudusai” z repertuaru zespołu legendy: King Crimson. Intymne wykonanie oraz leniwie wtórujący wokaliście zespół cudownie odpręża, a ostinatowy motyw kontrabasu wprowadza w hipnotyczny stan. Całość aranżacji dopełniają długo wybrzmiewające gitarowe flażolety oraz fortepianowe pasaże w wysokim rejestrze. Gdy po chwili po raz pierwszy słychać głównego bohatera, wiem już, że jego głos brzmi jeszcze pełniej i doskonalej niż na poprzednich albumach. Subtelnie prowadzona fraza oraz dyskretne dwugłosy wyznaczają nowe granice piękna, a lekkość, z jaką Elling wydobywa z siebie te wszystkie dźwięki, każe się zastanowić, czy to w ogóle jest możliwe. </span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Kolejna z kompozycji to miły drobiazg z repertuaru Joego Jacksona. Mimo iż oryginalne wykonanie bliższe jest muzyce pop, to tutaj utwór ten bardzo wdzięcznie prezentuje się w nowych, swingowych szatach. Krocząca linia basu oraz lekka gra sekcji instrumentów perkusyjnych (Watkins-Castro) tworzą świetny fundament dla oszałamiających solowych popisów pianisty Laurence'a Hobgooda, który pierwotną progresję akordów traktuje jako punkt wyjścia do finezyjnych improwizacji.</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Następny ślad geniuszu Ellinga odnajduję w utworze Herbiego Hancocka „Come running to me”. Po kunsztownej fortepianowej introdukcji zagranej ad libitum pojawia się niespieszny puls, na tle którego artysta serwuje nam wokalny spektakl godny wszelkich pochwał. Jego zwielokrotniony głos tworzy wysublimowaną harmonię, każdą frazę zaś kończy absolutnie perfekcyjne vibratto. Dzieje się tu naprawdę wiele - po raz kolejny zaskakuje pianista, który interpretuje harmonię kompozycji na własny sposób, przemycając w każdym takcie intrygujące akordy.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Do grona klasyków gatunku Elling zaprosił także Beatlesów. „Norwegian Wood” to popis całego zespołu. Świetna akustyczna sekcja rytmiczna (Gulley-Patittuci) po mistrzowsku operuje dynamiką i doskonale wyczuwa momenty, w których bezlitośnie uderza z całą swoją siłą. Wyrazy uznania kieruję także w stronę Johna McLeana za rewelacyjne solo wyraźnie nawiązujące do dokonań takich mistrzów jak John Scofield czy Bill Frisell. Jednak ostatecznie sięgamy muzycznego absolutu znowu dzięki Ellingowi. Kilka z zaśpiewanych przez niego fraz powoduje, że zacierają się granice między rzeczywistością a stanem hipnozy, w której pozostaję za każdym razem, gdy słucham tej płyty.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Druga część albumu przynosi równie wspaniałe przeżycia. W davisowskim „Blue in Green” Elling olśniewa swoją czterooktawową skalą głosu, a w „Samuray Cowboy” - promującej album zabawnej muzycznej miniaturze na głos i saksofon - z dziecinną radością bawi się dźwiękiem, tworząc jakby od niechcenie wyrafinowaną wokalną harmonię. Jednak to wciąż cisza przed burzą. Gdy tylko rozbrzmiewają pierwsze takty wonderowskiej „złotej damy”, jasnym staje się to, że artysta tym razem nie ma zamiaru oszczędzić nikogo. Z chwili na chwilę atmosfera staję się gęściejsza, a każdy z muzyków chce być na pierwszym planie. Szaleńcze „przebitki” perkusisty Terrona Gulleya, wzajemne przekrzykiwanie się wokalisty z saksofonem jest niczym sen szaleńca, który ja chciałbym śnić bez końca.</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Kurt Elling jest wielkiej klasy wokalistą, a otoczony takiego pokroju muzykami jest uprawniony do tworzenia dzieł doskonałych, ponadczasowych interpretacji i ustalania nowej jakości w muzyce wokalnej XXI wieku.</span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><b style="font-family: inherit;"></b><br />
<div style="text-align: justify;"><b style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="font-weight: normal;"><b style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;">Ocena:10/10</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></b></span></b></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-71530898432940699532011-02-26T09:17:00.004+01:002011-02-26T09:19:10.766+01:00Krafcy- "Ef"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8nYQyJiMRzVPkhr5kDjxJPCntnrVSUt41CMLhLTssB64YQnTc9VRmINE6qCjo0wQwwSGouywWkLFEYEvNcPimPGOeQmRrKa21W5Zyvj1wzDuLx_eywTF26pQISxb__Dog8Mj1o3X-UUM/s1600/krafcy---ef.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="color: black;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgb8nYQyJiMRzVPkhr5kDjxJPCntnrVSUt41CMLhLTssB64YQnTc9VRmINE6qCjo0wQwwSGouywWkLFEYEvNcPimPGOeQmRrKa21W5Zyvj1wzDuLx_eywTF26pQISxb__Dog8Mj1o3X-UUM/s200/krafcy---ef.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;">Polski rynek muzyczny wciąż nie potrafi zbudzić się z koszmarnego snu, oferując nam raz za razem mętne kopie zagranicznych idoli. Jedynym światełkiem w tunelu nadal pozostają takie sprawdzone firmy jak: Mikromusic, Sofa czy Poluzjanci. Recenzowany tu zespół Krafcy to kolejny pretendent do tego zaszczytnego grona, którego statut wyraźnie zakazuje schlebiania komercyjnym gustom kosztem jakości muzyki. W tym kręgu przede wszystkim liczy się dobra melodia, nieszablonowy aranż oraz solidne wykonanie, a tych elementów na debiutanckim krążku „Ef” nietrudno się doszukać. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"> Kompozycje zawarte na tym albumie są niesłychanie równe. Trudno więc wskazać utwory, które odstają od ogólnie przyjętego wysokiego poziomu. Mimo że singlem promującym płytę wybrana została piosenka „Bez znieczulenia”, to w tej roli równie dobrze sprawdziłyby się także pozostałe propozycje. Osobiście mam tu wielu faworytów i niemały kłopot z jednoznacznym ulokowaniem uczuć. Album z dużym impetem otwiera drapieżna rockowa kompozycja „Mocny”, membrany kolumn basowych energicznie drgają w rytm takich utworów jak „Neony” czy „Błahe Chwile”, a mnie wciąż fascynują wszystkie te wyborne dźwięki. Jednak kwintesencję stylu Krafców najprecyzyjniej odzwierciedlają piosenki „Bez znieczulenia” oraz „Gwiazda Sezonu”, jawnie nawiązujące do złotej ery muzyki disco. Urzekają one swoim brawurowym wykonaniem i pozytywną aurą, którą wokół siebie roztaczają. Te funkowe wibracje działają na słuchacza jak kolorowe drinki serwowane za darmo na imprezie - wciąż mamy ochotę na więcej. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"> Wiele spośród zawartej tu muzyki to piosenki o tanecznym potencjale. Duża w tym zasługa dynamicznie pulsującej sekcji rytmicznej, która stanowi znak rozpoznawczy Krafców. Idealny <i>feeling</i> sprawia, że grane przez nich <i>groove</i> nie brzmią mechanicznie, ale stanowią źródło niezmierzonej energii, która udziela się słuchaczowi już od pierwszych taktów. Do tego dorzućmy jeszcze oryginalne partie instrumentów klawiszowych dodające wysublimowanego smaku niebanalnym aranżacjom oraz gitarowe zagrywki pełne funkowego zacięcia. W rezultacie nie trudno o to, aby znowu poczuć tzw. gorączkę sobotniej nocy. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"> Krafcy po wielu latach muzycznych poszukiwań zrealizowali w pełni autorski album, niezależny od panujących trendów i jak się okazało uszyli świetny muzyczny kostium, który wyróżnia ich spośród grania pełnego schematów i oczywistych zwrotów. Płyta „Ef” gości w moim odtwarzaczu już dłuższy czas i nadal przynosi mi wiele radości ze słuchania. Album ten to wymarzony debiut, który przytrafia się niezwykle rzadko, a rzetelnie wyprodukowane i wykonane utwory są jedynie ułamkiem tego, co dobrego przytrafiło mi się podczas obcowania z tą pierwszorzędną muzyczną propozycją. </span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="color: #f3f3f3; font-family: inherit;">Ocena: 7/10</span></div><span class="Apple-style-span" style="color: #f3f3f3;"><br />
</span><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/LlUwPyhwdLk" title="YouTube video player" width="425"></iframe>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-56665126641341616872011-02-21T16:11:00.002+01:002011-02-21T16:12:19.174+01:00Wywiad z zespołem Blenders<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-i1NXGd5mBOEyRBlLt5zx2X_x5GPdDKXxVE0lVcvpLSFDRAELl08Ad1svN-ciFnjDFIuOueT9uQmNIpZCAg27tZEjKzOz2oTYZH9i0Dkz_r8caiEIEY8ngDo3ToDHCHkP4415ptELsJdr/s1600/blenderssesja.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="color: black;"><img border="0" height="172" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-i1NXGd5mBOEyRBlLt5zx2X_x5GPdDKXxVE0lVcvpLSFDRAELl08Ad1svN-ciFnjDFIuOueT9uQmNIpZCAg27tZEjKzOz2oTYZH9i0Dkz_r8caiEIEY8ngDo3ToDHCHkP4415ptELsJdr/s200/blenderssesja.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem Blenders, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/15876/astropunk_to__jedna_z_twarzy_naszego_nowego_brzmienia....html">Blenders</a></span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;"><br />
</span></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. music zone</span></span>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-4313792305170682442011-02-14T12:58:00.002+01:002011-02-14T13:02:26.969+01:00Piotr Polk- „Mój Film”<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMvwoJASssMMlJbRnZ4sUSgNztFjhnyGY__wzB5Zin5ACMX8tqay2OoSC4KB-UBgUSDrEEkxb182He_ixBC7T-IWuSsAJPZe2nOw5r6YMl_HhnmqAXkcIRpOh1z7g-iza8Yu3Wb6U-Tcnh/s1600/pp.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMvwoJASssMMlJbRnZ4sUSgNztFjhnyGY__wzB5Zin5ACMX8tqay2OoSC4KB-UBgUSDrEEkxb182He_ixBC7T-IWuSsAJPZe2nOw5r6YMl_HhnmqAXkcIRpOh1z7g-iza8Yu3Wb6U-Tcnh/s200/pp.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Recenzowany album jest propozycją wyjątkową. Oto bowiem w niespełna 38 minutach bezcenny ślad swojego talentu zostawili najwięksi twórcy polskiej muzyki rozrywkowej. Seweryn Krajewski, Włodzimierz Korcz, Romuald Lipko oraz nieodżałowany Jarosław Kukulski to klasa sama w sobie. Nie zawiedli także tym razem, układając dźwięki w ujmujące i finezyjne melodie. Na szczęście tempa tym wybitnym kompozytorom potrafił dotrzymać główny bohater tego projektu - Piotr Polk. Popularny aktor z muzyką związany jest niemal od zawsze i nie traktuje jej jedynie jako chwilowego kaprysu. Kiedy kilka lat temu zadebiutował albumem, na którym zaprezentował się w klasycznym jazzowym repertuarze, wiadomym było, że z tej muzycznej przygody może w przyszłości zrodzić się coś naprawdę interesującego. </span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Płytę otwiera kompozycja „Kosmiczny piątek” utrzymana w najbliższej artyście, swingującej stylistyce. Śpiewający aktor umiejętnie radzi sobie z wymagającymi frazami, intonując je czysto i do tego barwą, która potrafi zaciekawić. Taka udana autoprezentacja zachęca do dalszego zaangażowania się w tę muzykę, a zarazem gwarantuje, że wzniosłych przeżyć nie zabraknie aż do ostatniej nuty. Niedługo przychodzi czekać na wspomniane już przebłyski geniuszu polskich kompozytorów, którzy uczynili ten album unikatowym. Jako pierwszy daje o sobie znać Romuald Lipko, autor przepięknej piosenki „Jesień złota”. Ta rozkoszna bossa nova, olśniewa swoją lekkością i nostalgicznym nastrojem. To zarazem jeden z dwóch szczególnie mi bliskich utworów umieszczonych na tym wydawnictwie. Drugą z szumnie zapowiedzianych jest reprezentująca album piosenka „Mój Film”. Tym razem, zachwyca nieoceniony Seweryn Krajewski, który tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jeżeli istnieje ktoś, kto potrafi zatrzymać ulotne piękno muzyki, to z pewnością jest nim kompozytor z kraju nad Wisłą. </span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Od samego początku nie można było również pozostać obojętnym na wdzięcznie wyśpiewane przez Piotra Polka teksty. Podobnie jak w przypadku muzyki, także i tym razem dokonano najlepszego z możliwych wyborów. Jan Wołek, bo o nim mowa, jak zawsze okazał się mistrzem drugiego planu, raz bawiąc celną ripostą, innym razem zmuszając do zadumy na rzeczywistością. Urzeka ponadto wyjątkowy nastrój płyty. Kiedy z głośników sączą się subtelne orkiestrację, na tle których przemykają dyskretne fortepianowe pasaże lub gdy kołyszą nas błogie bossa novy, bywa bardzo balladowo. Po chwili jednak artyści każą nam zapomnieć o współczesnych trendach i przelotnych modach i serwują iście swingowy puls. Za całym tym aranżacyjnym majstersztykiem stoi pianista i producent Jan Smoczyński, który doskonale doprawił całość aromatycznymi i pieszczącymi zmysły słuchacza „przyprawami”.</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> Album „Mój Film” ukaże się w wyjątkowo bogatej wersji. Oprócz samej płyty otrzymamy DVD z zapisem koncertu, który odbył się w Sandomierzu i kilka innych miłych drobiazgów. </span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><b><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ocena:7/10</span></b></div><br />
<br />
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/NjElEwtRJdo" title="YouTube video player" width="425"></iframe>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-33211784163590859982011-02-12T21:23:00.003+01:002011-02-16T10:47:51.682+01:00„Made in France vol. 3”<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Arial CE', Arial, Helvetica; font-size: x-small;"></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2GzUUYee8-aElty0nKPS_1TWW2lZuiSKYLRDyx0zup92vIEokTz2a9miC7KcfAkDs1Fd6DtiJ8Ew0YPlLampaOor4OuUkzN7vRASQD-3zb1QmjTajVN2BxSp8AXHluo7PBXZCfvK02xVS/s1600/mid.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="191" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2GzUUYee8-aElty0nKPS_1TWW2lZuiSKYLRDyx0zup92vIEokTz2a9miC7KcfAkDs1Fd6DtiJ8Ew0YPlLampaOor4OuUkzN7vRASQD-3zb1QmjTajVN2BxSp8AXHluo7PBXZCfvK02xVS/s200/mid.jpg" width="200" /></a></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wrocławskie wydawnictwo Luna Music już od dłuższego czasu rozpieszcza nas uroczymi kompilacjami prezentującymi całe zastępy zdolnych, często zupełnie nieznanych w Polsce artystów. Tym razem do moich rąk trafiła trzecia już część projektu „Made in France” prezentującego najświeższe dokonania młodych francuskich twórców. Piękne dwu-płytowe wydanie i pomysłowa szata graficzna zachęcają do natychmiastowego odtworzenia zaklętej w cyfrowe bity muzyki.</span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> </span><br />
<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Album otwiera doceniona już w Polsce wokalistka - Zaz. Swoim debiutanckim albumem nie tylko zaskarbiła sobie sympatię, ale także wzbudziła podziw dla swojego charakterystycznego, lekko ochrypłego głosu. Już w trakcie słuchania utworu „Je veux” jestem pewien, że czas poświęcony tej muzycznej pozycji nie okaże się stracony. Kolejna fascynacja przychodzi już po chwili wraz z kompozycją „Home is where it hurts” w wykonaniu francuskiej pieśniarki Camille, znanej m.in. ze współpracy z formacją Nouvelle Vague. Genialne zestawienie beatboxu, nowoczesnego aranżu i przejmującego głosu wokalistki przenosi słuchacza w inny wymiar muzycznych doznań i wyostrza apetyt na kolejne artystyczne przeżycia.Dalsza wędrówka szlakiem francuskich pieśni jest równie przyjemna. Ujmuje rozkoszny, połamany rytmicznie quasi-walczyk Emily Loizeau, swoją pastelową barwą głosu pięści uszy słuchacza Jayce Jonathan, a całkiem udanie prezentuje się także Marie-Pierre Arthur. Pierwszą z płyt omawianej kompilacji efektownie zamyka rewelacyjna kompozycja „Le combat ordinaire” formacji Fatlas Picards. Prosty, lecz niesłychanie zaraźliwy, przewijający się przez całą piosenkę motyw wokalny chce się śpiewać razem z artystami i wcale nie przeszkadza w tym bierna znajomość francuskiego. </span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jeszcze więcej uśmiechu na twarzy entuzjastów muzyki powinna wywołać druga część kompilacji „Made in France”. Rozpoczyna ją zaprzyjaźniona już grupa Fatals Picards w iście karnawałowym stylu zachęcającym do tanecznych popisów. Po raz kolejny mamy także przyjemność wysłuchać Marie Amelie, która zanurzając się w stylistyce francuskiego kabaretu, zachwyca lekkością wyśpiewywanych fraz oraz erotyzmem, jaki bije z jej głosu. Drugi z krążków także dostarcza nam kilka uroczych drobiazgów. Kołyszące dźwięki reggae w wykonaniu Manu Larrouy, jazzujący skład Paris Combo oraz brzmiąca nieco westernowo Adrienne Pauly to dźwięki miłe dla ucha.Na koniec zaś pozostawiłem dwie najbliższe mi kompozycje, które od pierwszego usłyszenia rzuciły na mnie nieodwracalny urok. Wspomniana już Emily Lozieau w skąpo zaaranżowanej balladzie „Sister” udowadnia, że piękno tkwi w prostych rozwiązaniach, prześliczna pieśniarka Berry natomiast w rozkosznej muzycznej miniaturze „Mademoiselle” olśniewa mnie, a wręcz zawstydza swym namiętnym szeptem.</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wyrazy uznania należą się twórcom tej składanki. Nie ma tu mowy o przypadkowych wyborach lub opieraniu swych decyzji na wynikach sprzedaży płyt czy popularności. Wręcz przeciwnie: to bardzo rzetelne przedstawienie francuskiej sceny muzycznej i jej obecnych nurtów. Trudno jednoznacznie sklasyfikować zawartą tu muzyczną mieszankę, jednak zdecydowanie dominują w niej brzmienia akustyczne w przeróżnych konfiguracjach. „Made in France vol. 3” to propozycja, która nie tylko uprzyjemni nam czas, ale także zachęci do dalszych poszukiwań. Kilku z artystów tu zaprezentowanych już stało się moim ulubieńcami. Po ponad 80-minutowej randce z nastrojową francuską <i>chanson</i> mam ochotę na więcej i to bynajmniej nie spożyte podczas odsłuchu wino odegrało tu kluczową rolę. Zaprezentowane na recenzowanej składance kompozycje nie wymagają dogłębnej analizy muzykologicznej, lecz każą rozkoszować się urokiem języka francuskiego, pozwalają marzyć o mieniących się tysiącami barw prowansalskich winnicach oraz maleńkich paryskich kawiarenkach z dala od wielkomiejskiego gwaru.</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><b>Ocena:7/10</b></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Arial CE', Arial, Helvetica; font-size: x-small;"><br />
</span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-11968003454684696762011-01-15T23:08:00.008+01:002011-01-15T23:12:16.538+01:00St. James Hotel- "St. James Hotel"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe5tdoRqw1ES3P4IO2HuMzN3F1qKSE7hw4iDLjY7iDxm2MPq7ylnFL5L6qJSnUi6LIlP6A3SQIKX02FUD4UAhHsUI9EUDUQ3RHeT1opAp9HkoZr78jmHzNHhaHTzKn0a-pSwTgVFtsmqkb/s1600/st.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe5tdoRqw1ES3P4IO2HuMzN3F1qKSE7hw4iDLjY7iDxm2MPq7ylnFL5L6qJSnUi6LIlP6A3SQIKX02FUD4UAhHsUI9EUDUQ3RHeT1opAp9HkoZr78jmHzNHhaHTzKn0a-pSwTgVFtsmqkb/s200/st.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">St. James Hotel to katowicka formacja powstała w roku 2009. Dwa lata obecności na rynku muzycznym zaowocowały sporym bagażem doświadczeń, licznymi nagrodami oraz wyróżnieniami, a co chyba najważniejsze, bardzo interesującym premierowym materiałem. Artyści zebrali jedenaście utworów, które stanowią album zatytułowany po prostu „St. James Hotel”. Do swoich dotychczasowych osiągnięć zespół zaliczyć może również występy podczas Off Festivalu oraz 30. jubileuszowej Rawy Blues. Nie bez przyczyny to właśnie Rawa znalazła się w ich koncertowym kalendarzu, gdyż duch muzyki bluesowej jest obecny w debiucie formacji.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;">Otwierająca album kompozycja „Nic Nigdy”, od samego początku przyciąga moją uwagę. Świetna, pulsująca sekcja rytmiczna jasno wyznacza kierunek, w którym zmierza ten utwór. Filozofię solidnego rockowego grania dodatkowo świetnie realizują obaj gitarzyści, grając prosto, lecz bardzo charyzmatycznie. Muzycy nie pozostawiają nam ani chwili wytchnienia. W kolejnej piosence „W kłębach dymu” wciąż podnoszą dynamikę swojej gry i z każdym kolejnym dźwiękiem robi się naprawdę gorąco. Jest energetycznie, ale nadal bardzo „śpiewnie”, co świadczy o potencjalne, jaki tkwi w tej kompozycji.Ważnym „elementem identyfikującym” zespołu są oryginalne gitarowe partie. Co ciekawe nie tylko elektryczne sprzężenia i przesterowane, kąsające riffy odgrywają tu ważną rolę. Gitara akustyczna również opowiada wiele ciekawych historii. Jej brzmienie sprawia, że katowicki kolektyw znacznie wybija się poza sztywne granice muzycznych stylistyk i oferuje nam zupełnie nową jakość. St. James Hotel to zespół, który z pewnością potrafi zaciekawić i nie stanowi kopii artystów z zagranicy. Muzycy stanowiący tę formację to bez wątpienia ludzie o szerokich muzycznych horyzontach. Słychać to w niebanalnych kompozycjach, w których przecinają się szlaki wielu muzycznych gatunków. Umiejętnie wybierają z każdego z nich to, co ich zdaniem najbardziej interesujące, tworząc tym samym oryginalną „układankę”.<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"></span><br />
<div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;">Nie brak tu wycieczek w stronę bluesa, lecz nie liczmy na leniwe 12-taktowce, bo wszystko, co słyszymy, ma w sobie dużo polotu i energii. Zespół z pewnością inspirują także brzmienia bardziej stonowane, jak folk czy country. Moim zdaniem chłopaki najbardziej lubią jednak, rozpalić swoje instrumenty niemal do czerwoności, w dynamicznych, gnających na przełaj numerach, co udowadniają niejednokrotnie. Po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu na niewielkiej karteczce wynotowałem sobie faworyzowane przeze mnie utwory, które niniejszym „odznaczę” dobrym słowem i wyrazami uznania. Bezapelacyjnym numerem jeden jest kompozycja „Nocnym tramwajem” utrzymana w „westernowym” klimacie i otoczona ze wszystkich stron efektownymi gitarowymi partiami. Moim zdaniem to świetny kandydat na pierwszy singiel z tego albumu, bynajmniej nie z racji niespełna trzech minut trwania. Po kilku mocnych i dynamicznych utworach można przyzwyczaić się do tego, że muzycy nie mają zamiaru zwolnić. Jednak piosenka „Kiedy i jak” daje chwilę wytchnienia i przedstawia tym razem akustyczno-liryczną twarz zespołu. Utwór, mimo iż prosty formalnie i harmonicznie, brzmi wybornie, jakby ze swojej prostoty uczynił największy atut.<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: inherit; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"><br />
</span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;">Ostatnim z wyróżnionych stała się zamykająca album kompozycja „Czekając na deszcz”. Świetnie prowadzona linia wokalu tworzy hipnotyczny nastrój, a rozedrgane gitarowe dźwięki przeszywają całe ciało słuchacza. Atmosfera gęstnieje z każdym taktem utworu, wysłuchanie jej zaś w późnowieczornych godzinach w ciemnym pokoju może przynieść niezapomniane doznania. Mocną stroną tego debiutu są również niebanalne teksty- daleko im do prymitywnych rymów i porównań. Stanowią one zbiór fascynujących opowieści, które stoją na równi z muzyką i z pewnością warto wsłuchać się zarówno w dźwięki, jak i w słowa. Słuchając recenzowanego tu albumu, z każdą kolejną kompozycją coraz bardziej przekonywałem się do St. James Hotel. Ostatecznie zaś stałem się ich sympatykiem. Muzycy z pewnością nie mają szczytnych celów reformy rynku muzycznego w Polsce, ale oferowana nam płyta stanowi doskonałą alternatywę dla wszystkich około muzycznych zjawisk, które zalewają nas w coraz to większej ilości. „St. James Hotel” to świetna płyta, która doskonale sprawdza się, gdy szukamy w muzyce czystej przyjemności, jednak dotrze i do tych, którzy potrzebują silniejszych przeżyć i emocji.</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><b></b></span><br />
<div style="text-align: justify;"><b><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; font-weight: normal;"><b><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;">Ocena:7/10</span><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; line-height: 20px;"> </span></b></span></b></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-34090512534101511582011-01-05T18:05:00.000+01:002011-01-05T18:05:00.760+01:00Muzyczne podsumowanie roku 2010<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Tradycją stało się już moje osobiste rozliczenie, z tym co w minionym roku zaserwowali nam ulubieni artyści. Po bardzo obfitym w interesujące premiery roku 2009, kolejne dwanaście miesięcy rozpoczęło się wyraźnym regresem. Niewiele z albumów ukazujących się w pierwszym kwartale, potrafiło zatrzymać mnie przy sobie na dłuższą chwilę i zaskoczyć czymś niecodziennym. Jednak pierwsze przejawy ciepłej wiosny, uwrażliwiły moje zmysły i wkrótce uległem kolejnym muzycznym zauroczeniom.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsbQmQ7eAMLFBAwH9fadbxK1iUxl_zryr168jw4RIuU1vjhxnbHGj0UFwe_xwcbogCD7VXvSzvQ8KuMqG1PHrpZnpCP1e3O_Uf1eBC3E1bK1IXpmtVJWhc5Tbk0ZGf9xdfl-arpmd5m3rh/s1600/black+rock.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsbQmQ7eAMLFBAwH9fadbxK1iUxl_zryr168jw4RIuU1vjhxnbHGj0UFwe_xwcbogCD7VXvSzvQ8KuMqG1PHrpZnpCP1e3O_Uf1eBC3E1bK1IXpmtVJWhc5Tbk0ZGf9xdfl-arpmd5m3rh/s200/black+rock.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Jedną z pierwszych interesujących propozycji okazało się wydawnictwo współczesnego giganta gitary Joe Bonamassy. Artysta już wiele lat temu zyskał miano wirtuoza, kolejnymi płytami udowadnia zaś, że droga do panteonu gwiazd muzyki bluesowej jest już bliska końca. <i>Black Rock</i> to jego najświeższe studyjne dokonanie, które przez długi czas nie ustępowało miejsca innym albumom w moim odtwarzaczu. Nagrana w Grecji płyta okazała się prawdziwą „śródziemnomorską perłą”, z blues-rockowym pazurem. Nowa muzyka artysty, choć momentami doprawiona lokalnym folklorem, a czasem wręcz liryczna, nawet na chwilę nie pozostaje jednak na drugim planie i nie pozwala zapomnieć, że hałasujące gitary są tym, co Bonamassa kocha najbardziej. Artysta raz po raz chwyta nas za ramiona i mocno potrząsa, serwując mięsiste, riffowe granie i opętane, wirtuozerskie solówki. To jeden z tych albumów, który rozgrzewa mnie już na samą myśl o tym, że mam go w swojej kolekcji.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOMKn5wJVjkotty0okjxiZU54tR5dCVBF9dvwjZJG8B0DI3tH-Q8wpIQlSTQtMD_eod8S8aGMSfkUBf05GrXaxdG1kPEYsqn2mvnVMhdcqcBDucGpdV8YHEoxle57unSWKjmYL9yxRHOtb/s1600/inner.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="198" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOMKn5wJVjkotty0okjxiZU54tR5dCVBF9dvwjZJG8B0DI3tH-Q8wpIQlSTQtMD_eod8S8aGMSfkUBf05GrXaxdG1kPEYsqn2mvnVMhdcqcBDucGpdV8YHEoxle57unSWKjmYL9yxRHOtb/s200/inner.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Moja miłość do zadziornego gitarowego grania zaowocowała kolejnymi dwiema świetnymi płytami, które umieściłem w tym podsumowaniu. Pierwszym z zapowiedzianych „chłopców z gitarą” jest Philip Sayce. To zarazem jedno z moich najważniejszych odkryć minionego roku. Założenia albumu <i>Innerevolution</i> są bardzo jasne i klarowne. To kawał dobrego grania prosto z serca, bez zbędnych udziwnień. Artysta pozostawia innym studyjne zabiegi, służące maksymalnemu wypieszczeniu każdego dźwięku, a w zamian serwuje nam gitarowe sprzężenia, analogowe przestery i fuzzy oraz olbrzymią dawkę energii. To album, który urzeka niczym nieskrępowanym muzykowaniem. Ostre, blues-rockowe gitarowe zagrywki i mnóstwo hałasu dokoła sprawiają, że działa jak narkotyk. Sayce udowadnia, że jest artystą świetnie odnajdującym się w wielu stylistykach, zarówno jako gitarzysta, jak i charyzmatyczny wokalista. To z pewnością kolejny z moich gitarowych faworytów, którego płytę chętnie postawię na półce obok albumów Jonnego Langa czy wspomnianego już Joego Bonamassy. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxPHc58DafThOuN-AwGNpfEvTkayuk_h4rDSA_sdpmRmOhpfRcjN6QlyLm5jKBG72G1h5y9ZvO4WAB6WKprfbQdM1yDPGzEL1hPSb3RmEeJytbqvczOmV2-kjUGmejebj-u7CWyj25TTdu/s1600/trouble.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxPHc58DafThOuN-AwGNpfEvTkayuk_h4rDSA_sdpmRmOhpfRcjN6QlyLm5jKBG72G1h5y9ZvO4WAB6WKprfbQdM1yDPGzEL1hPSb3RmEeJytbqvczOmV2-kjUGmejebj-u7CWyj25TTdu/s200/trouble.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Blues-rockowy tryptyk zamyka najmłodszy z trójki panów: Scoot Mckeon.<i> Trouble</i> to świetna gitarowa płyta, w której czuć ducha Hendrixa i Stevego Ray Vaughana, z twórczości których ten młody gitarzysta czerpie pełnymi garściami. Nie ma w tym jednak nic złego, bo choć taki styl gry dobrze jest nam znany, to kompozycje na tym albumie mogą być już zaskoczeniem. Scott wędruje pomiędzy riffowym graniem, liryczną balladą w stylu Johna Mayera oraz brudnym psychodelicznym rockiem. Bez żadnych kompleksów serwuje nam całą gamę efektownych patentów i solówek, których pozazdrości mu niejeden gitarzysta z większym stażem. Oto wyrasta kolejny doskonały instrumentalista oraz niesztampowy wokalista, który bynajmniej nie śpiewa z konieczności.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUutwyGspr6DpSCXpWzZBzaHUs-Cyv04l83kbn0DYUFYWzjuZqmZrdfwSlFyXgkPZ7YaTbgrgDN3iosvdrgSqZAjECACb68huXrAE2c7Jnb-Df6ac-lW8-bGu4P-V-RsthHspz0kEZ4K7t/s1600/november.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUutwyGspr6DpSCXpWzZBzaHUs-Cyv04l83kbn0DYUFYWzjuZqmZrdfwSlFyXgkPZ7YaTbgrgDN3iosvdrgSqZAjECACb68huXrAE2c7Jnb-Df6ac-lW8-bGu4P-V-RsthHspz0kEZ4K7t/s200/november.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Moja słabość do gitarzystów przez cały miniony rok nie dawała za wygraną i oto kolejny z nich zajął wygodne miejsce w tym zestawieniu. Płyta <i>November</i> Dominica Millera była jednym z najbardziej oczekiwanych przeze mnie albumów, głównie z powodu zapowiadanych przez samego artystę rewolucyjnych zmian w uprawianej dotychczas stylistyce. Wybitny muzyk sesyjny oraz wieloletni współpracownik Stinga naprawdę zaskoczył swoich fanów. Mistrz nastroju i subtelnego grania, dotychczas kojarzony głównie z brzmieniem gitary z nylonowymi strunami, postanowił pokazać swoje drugie oblicze. W efekcie zaserwował nam potężne rockowe riffy, które mieszają się z fusion oraz brzmieniami new age. Jednak mimo zamiany stylu, Miller nadal w podobny sposób pojmuje muzykę, a jak sam mówi zmienił jedynie narzędzie, na którym ją wykonuje. Kolejna świetna płyta w jego solowej dyskografii. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwtUj4iqeR_nGLaUXv_6SbRKrnULAg5qSbtto_4Rtz-AqF2WMQwz9TZUCUzTxtYRYnjS0vwflpiH-e3JP_r7kRcL8rdbzaDCp2Z8eFcCVUkGk5tTEFX4xvtBERmSZfskPzx0Aw5On6yf7r/s1600/never.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwtUj4iqeR_nGLaUXv_6SbRKrnULAg5qSbtto_4Rtz-AqF2WMQwz9TZUCUzTxtYRYnjS0vwflpiH-e3JP_r7kRcL8rdbzaDCp2Z8eFcCVUkGk5tTEFX4xvtBERmSZfskPzx0Aw5On6yf7r/s200/never.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Wiele wartościowych dźwięków zaserwowali w tym roku artyści z drugiego muzycznego bieguna, którzy nie przywykli do hałasujących gitar, a bliższe są im fortepianowe pasaże. Jednak tak naprawdę również i oni lubią od czasu do czasu odrobinę porozrabiać. Z pewnością z tymi słowami zgodziliby się muzycy z formacji The Bad Plus. Swoim najnowszym albumem pokazali, że są jednymi z nielicznych artystów na współczesnej scenie jazzowej, którzy od lat kroczą wybraną przez siebie drogą, bez cienia komercji. Kompozycje tworzące najnowszy album udowadniają, że muzykom nadal nie znudziła się wędrówka na przełaj i wciąż potrafią dać niezłego energetycznego kopniaka. <i>Never stop</i> gna do przodu z każdym kolejnym utworem. Czasem aż trudno dotrzymać tempa artystom, którzy nie pieszczą uszu słuchacza ciepłymi i przyjemnymi frazami. Jest wręcz odwrotnie: tutaj panują twarde zasady i męska gra. To jazz, który wymaga zrozumienia - pełen dysonansowych napięć harmonicznych i ostinatowych hipnotycznych motywów. Słowem The Bad Plus tworzy muzykę, która nie zna granic i nie bawi się w zbędne konwenanse. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioF6j37A5TdCFBvfd3a2HrDQ8tSGY9pUmghGlRy5Fs0PaeFqnxrAMOLMIlVEWrHisxQJZZYeE6S3GKQjgUmxJZqgBKStPlBsrwbho8EzFu8UU3xE0BCtkx4neHwkO8gjPM1-mJRgifcdL4/s1600/hh.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioF6j37A5TdCFBvfd3a2HrDQ8tSGY9pUmghGlRy5Fs0PaeFqnxrAMOLMIlVEWrHisxQJZZYeE6S3GKQjgUmxJZqgBKStPlBsrwbho8EzFu8UU3xE0BCtkx4neHwkO8gjPM1-mJRgifcdL4/s200/hh.jpg" width="198" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Kolejna pozycja obowiązkowa dla wszystkich entuzjastów jazzu to Herbie Hancock i jego „wyśniony projekt”, który okazał się być bardzo odważnym przedsięwzięciem. Próba przearanżowania tzw. nietykalnych utworów, jak np. <i>Imagine </i>Johna Lennona czy <i>Don't Give up</i> Petera Gabriela, na jazzową stylistykę doprawioną elementami world music, okazała się jednak ciekawa i nierażąca dla słuchającego. Album ten lśni od ilości gwiazd, które wzięły udział w jego nagraniu. To prawda, że muzyka łączy pokolenia, bo tu obok Wayna Shortera i Jeffa Becka odnajdziemy np. Pink oraz Seala. Bardzo podoba mi się taka otwartość Hancocka. To pewnego rodzaju symbioza: Hancock dzięki młodym artystom potrafi zabrzmieć bardzo współcześnie, a w zamian daje im rekomendację najwyższą z możliwych. Album ten, podobnie jak nagrany w konwencji „wspólnego muzykowania” Possibilites, jest uwiecznieniem doskonałej atmosfery i radości z wykonywania muzyki, które panowały podczas pracy w studio. To płyta nagrana bez jakiejkolwiek presji, cudownie szczera i prawdziwa.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZAmsUDHjImCWs_Jnbe-PSLyWSw5um_kSrvrDmlTjDhyphenhyphen41PsH_Eson3zMRLWJPnSddb0BkM48OjNPFSSV5ubVDK3tHuJ4dk3_dF90C3UGy-6uEsKcDO-jPTDRyJiV9qn26e3WRyWcGK4U6/s1600/nikki.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZAmsUDHjImCWs_Jnbe-PSLyWSw5um_kSrvrDmlTjDhyphenhyphen41PsH_Eson3zMRLWJPnSddb0BkM48OjNPFSSV5ubVDK3tHuJ4dk3_dF90C3UGy-6uEsKcDO-jPTDRyJiV9qn26e3WRyWcGK4U6/s200/nikki.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Karierę Nikki Yanofsky śledzę wnikliwie niemal od samego początku. Moje skrupulatne obserwacje zaowocowały nawet pewną hipotezą, która zamierzam się podzielić. Otóż ta młodziutka wokalistka jest doskonałym przykładem na to, że Bóg nierówno rozdziela swoje dobrodziejstwa. Nikki to piękna młoda dama o genialnym warsztacie wokalnym, a przede wszystkim nieprzeciętnej muzycznej osobowości. Nie doszukiwałbym się tu tej Bożej niesprawiedliwości, gdyby nie fakt, że ma ona dopiero 16 lat. Przyznam jednak, że po tym jak zadebiutowała koncertowym wydawnictwem prezentującym almanach światowej muzyki jazzowej, z wielkim niepokojem czekałem na jej pierwszy studyjny album. Nastoletnia wokalistka nie rozczarowała mnie w ani jednym wyśpiewanym dźwięku. Bez najmniejszych kompleksów udowodniła, że świetnie odnajduje się nie tylko w jazzowych standardach, ale także w popowej i soulowej stylistyce. Na tle świetnych kompozycji z albumu <i>Nikki </i>artystka prezentuje nam szczyty jazzowej wokalistyki oraz swoją niesłychaną muzyczną wrażliwość. To z pewnością jeden z najważniejszych debiutów tego roku.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqXMcR9kuLnIdVZXelJKfcIL__w5cmbck8wIAMMisuVwbTyXYHWryCunZMb0CLR0xTvszPQZL9bDaKmxu7qMvhE2Wbg3wg8ojEVvu-H8qZeK6VEVYgR3BZ7ZQOAU9euNkeNtYST7fxatff/s1600/sting.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqXMcR9kuLnIdVZXelJKfcIL__w5cmbck8wIAMMisuVwbTyXYHWryCunZMb0CLR0xTvszPQZL9bDaKmxu7qMvhE2Wbg3wg8ojEVvu-H8qZeK6VEVYgR3BZ7ZQOAU9euNkeNtYST7fxatff/s200/sting.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Wiosenne miesiące upłynęły mi w oczekiwaniu na kolejny album jednego z największych współczesnych artystów, którego każde wydawnictwo wywołuje u mnie ogromne podekscytowanie. Sama idea tego projektu jeszcze przed oficjalnym terminem wydania wywoływała skrajne emocje. Sting, bo o nim mowa, zdecydował się na nagranie swoich piosenek z orkiestrą symfoniczną. Nauczony doświadczeniem wiem, że w większości przypadków takie przedsięwzięcia kończyły się fiaskiem. Jednak tym razem historia potoczyła się zupełnie inaczej, czego owocem jest cudowny album Symphonicities. Jego główną siłą napędową okazał się nie sam Sting, czy jego przeboje, lecz bliskie ideału orkiestracje, za którymi stanęła cała plejada doskonałych aranżerów. I to właśnie zadecydowało o tym, że Sir Sting po raz kolejny wraca z wyprawy w pełnej chwale. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Tuż przed oficjalnym zamknięciem mojego rocznego podsumowania w jego szeregi wkradły się dwie niezwykłe płyty. Muszę przyznać, że artyści stojący za tymi wydawnictwami obeszli się ze mną bardzo okrutnie, gdyż bez najmniejszych skrupułów poprzewracali całą misternie tworzoną przeze mnie listę. Jednak tak naprawdę dziękuję im za to każdego dnia, gdyż muzyka, jaką mi w zamian podarowali, potrafi zmienić sposób patrzenia na świat. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHs07WjH3oCcWylA5sGwWntjEdC8XqKxnK4oGUOFrf7Ztu4Nv3WFpfM1vmZqNQitgkzIRMHjiv9cGTtgoIV3ewc7EarT_ih4ElxljAzaUdfVSOK59ARfiAOpmCXaHCBiIGjyLeK3DRTbYp/s1600/TT.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHs07WjH3oCcWylA5sGwWntjEdC8XqKxnK4oGUOFrf7Ztu4Nv3WFpfM1vmZqNQitgkzIRMHjiv9cGTtgoIV3ewc7EarT_ih4ElxljAzaUdfVSOK59ARfiAOpmCXaHCBiIGjyLeK3DRTbYp/s200/TT.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Pierwszym z tak szumnie zapowiedzianych albumów jest wydawnictwo młodego geniusza instrumentów dętych Troya Andrewsa, znanego bardziej pod pseudonimem Trombone Shorty. Na krążku <i>Backatown</i> pokazał, do czego tak naprawdę można użyć puzonu - instrumentu, który w jazzie raczej nieczęsto występuje jako wiodący. To jednak nie koniec niespodzianek. Troy postanawia jawnie lekceważyć muzykę jazzową i klasyczne zasady w niej panujące, w efekcie czego to rytmy funky i r'n'b wiodą prym, a zaskakujące, eklektyczne zestawienia są tu na porządku dziennym. Niech nikogo nie zdziwią również przesterowane brzmienie trąbki (bo tym instrumentem artysta również biegle się posługuje) lub sekcja dęta grająca w bigbandowym stylu na tle ostrego rockowego pulsu z rozgrzanymi do czerwoności gitarami. Jednak prawdziwe oczarowanie przychodzi dopiero wtedy, gdy Troy zaczyna śpiewać. Obłędnie, porywająco i elektryzująco - tak, jak najwięksi mistrzowie gatunku. W obliczu tego wszystkiego zupełnie nie dziwi mnie nominacja do nagrody Grammy. Zastanawiające jest jedynie samo zakwalifikowanie płyty do kategorii jazzu, który na tym albumie jest jedynie punktem odniesienie do fascynujących muzycznych wędrówek.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAL4J8Na3OOUOZoQS2fw4izyF6cJkahcAiqFa0ZV-_rMTTx-JotjepuRLbZ2IauIoNm0lJAznuM2joMj5OFCO8VZvbNBt-KhyphenhyphenF-wNKnOPfq17cvqLz3_iTu-eUOb6DAnnf-Nk-ZNiL8cWZ/s1600/n7.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAL4J8Na3OOUOZoQS2fw4izyF6cJkahcAiqFa0ZV-_rMTTx-JotjepuRLbZ2IauIoNm0lJAznuM2joMj5OFCO8VZvbNBt-KhyphenhyphenF-wNKnOPfq17cvqLz3_iTu-eUOb6DAnnf-Nk-ZNiL8cWZ/s200/n7.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Gdy wiele lat temu po raz pierwszy usłyszałem grupę Take 6 myślałem, że w muzyce wokalnej nie wydarzy się nic bardziej ekscytującego. Jednak kolejne olśnienie miało miejsce, gdy poznałem artystów tworzących formację Naturally 7. To nie tylko zauroczenie, czy mój chwilowy kaprys, ale prawdziwa miłość, uwielbienie i podziw, bo takie emocje towarzyszą mi już na samą myśl o tym, co znalazło się na ich najnowszym albumie. Twórczość Naturally 7 trudno porównać do czegokolwiek, bo chyba jeszcze nikt nie wspiął się tak wysoko w kręgach muzyki wykonywanej bez użycia żadnych instrumentów. <i>Vocal Play</i> to tytuł ich najnowszego albumu, a zarazem jedyne słuszne określenie tego, co tworzą artyści. Jednak tak naprawdę to, co robią ze swoim głosem przekracza możliwości ludzkiej percepcji i wymyka się wszystkim wymyślonym kategoriom. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyQOBwWiEmg_bOpW4Z2MoMZo5bjaeRGvkmpEi5i2q_TriOIOAYBxCWgseKaUlOeY4f8duu4TNSF3jqXRs6Opai9NP2-l7pR8BID51T5VpN-qbNUnaXhiMPr4NC-kg7yEk6JoJtjU4BQGk/s1600/Josh-Groban-Illuminations.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWyQOBwWiEmg_bOpW4Z2MoMZo5bjaeRGvkmpEi5i2q_TriOIOAYBxCWgseKaUlOeY4f8duu4TNSF3jqXRs6Opai9NP2-l7pR8BID51T5VpN-qbNUnaXhiMPr4NC-kg7yEk6JoJtjU4BQGk/s200/Josh-Groban-Illuminations.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> Na koniec pozostawiłem album wyjątkowy, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, mimo iż dotychczasową twórczość jego autora znam doskonale. Artystę od rzemieślnika odróżnia jednak to, że ten pierwszy nigdy nie jest do końca oczywisty <i>llumination</i> Josha Grobana to płyta, o której nie potrafię pisać inaczej niż w samych superlatywach. To album, który przekroczył poziom mojego pojmowania piękna i tym samym wyznaczył nową granicę, do której chyba nikt przez długi czas nie dotrze. Okrzyknięcie tej płyty albumem roku to wszystko, co mogę zrobić, by wyrazić zachwyt nad tym doskonałym dziełem. Josh Groban po raz kolejny udowodnił mi, że poprzez muzykę można oczyścić swoją duszę ze wszystkiego, co złe i każdego dnia na nowo odkrywać piękno tego świata. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-50955662667495724962010-12-09T15:42:00.003+01:002010-12-09T20:57:09.603+01:00Melanie Fiona w klubie Eter<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiELScIU1LBN-S9-25QMfbvAL1aOvZX3q0hLA7F2F058a2qEkjBbyc0LV25I-JzlVh_jhyphenhyphenrIGjY4EqUiyIkNFXZvaq1dr9jO6RY517YbPkt-wvU8izuYnHRf2cAg8yAT68Q1UhxuN2LpEIq/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="120" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiELScIU1LBN-S9-25QMfbvAL1aOvZX3q0hLA7F2F058a2qEkjBbyc0LV25I-JzlVh_jhyphenhyphenrIGjY4EqUiyIkNFXZvaq1dr9jO6RY517YbPkt-wvU8izuYnHRf2cAg8yAT68Q1UhxuN2LpEIq/s200/images.jpg" width="200" /></a></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Deszczowy, późno jesienny wieczór we Wrocławiu nie odstraszył łowców pozytywnych dźwięków, którzy licznie wypełnili wrocławski klub Eter. Sam powód był bowiem nie byle jaki. Oto do Wrocławia zawitała kanadyjska wokalistka Melanie Fiona, która ostatnimi czasy wdarła się na szczyty polskich list przebojów z utworem „Monday Morning”. Jednak to tylko wstęp do jej imponującego artystycznego CV. Artystka ma już na koncie nominację do nagrody Grammy, a także wspólne koncerty z Kanyem Westem oraz Alicią Keys. Taka rekomendacja tylko wyostrzyła mój apetyt na wyborne muzykowanie tegoż wieczoru. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Chwilę po godzinie 20 na scenie pojawili się artyści, jednak jeszcze bez gwiazdy wieczoru. Pierwsze dźwięki zagrane przez muzyków nie pozostawiły wątpliwości czego należy spodziewać się tego wieczoru. Po chwili oczekiwania na scenie pojawiła się i sama Melani w nienagannym stroju i jak domniemam w doskonałym humorze. Koncert rozpoczęła kompozycją „Ay Yo”, która od razu rozruszała wrocławską publiczność. Niedługo artystka kazała nam czekać na największy ze swoich hitów. Z numerem trzecim na set liście znajdował się bowiem „Monday Morning”. Rewelacyjne, energetyczne wykonie nie pozostawiło już żadnych wątpliwości, że artyści prezentują światowy poziom i wszystko co jeszcze miało wydarzyć się na tej scenie, warte jest największych pochwał. Kolejne kompozycje wywoływały na twarzach Wrocławian jeszcze większy uśmiech i zadowolenie. Wspaniała atmosfera, z każdym dźwiękiem stawała się jeszcze bardziej gorąca. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie także fakt, że tak naprawdę wspomniane juz „Monday Morning” oraz „Ay Yo”, które w świadomości większości funkcjonowały jako największe przeboje artystki, okazały się jedynie ukoronowaniem, całego doskonałego repertuaru. Podczas wrocławskiego występu artystka płynnie wędrowała pomiędzy rozmaitymi stylistykami. Nie zabrakło więc klasycznego rythm and bluesowego grania, w stylu wokalnych zespołów lat 60, jak również współczesnych brzmień R'n'B. Bywało także bardzo ”wakacyjnie” gdy Fiona serwowała nam cudownie snujące się reggae, w rytm którego publiczność kołysała się, jak wprawiona w trans. Artystka niejednokrotnie potrafiła także zaatakować drapieżnymi, rockowymi wersjami swoich hitów taki jak „Give it to Me right”, ale i genialnie wykonanym coverem utworu „Ironic” Alanis Morissette.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">To co wywołało u mnie do teraz niesłabnący zachwyt, to świetne aranżacje kompozycji, dobrze znanych nam z płyty „The Bridge”. Muzycy potraktowali płytowe wersję piosenek jako punkt wyjścia do tego co wydarzyło się na scenie. Ogromna swoboda w ich genialnym muzykowania, a zarazem niesamowita perfekcja i dyscyplina. Wszystko to sprawiło, że momentami czułem, iż obcuje z idealną muzyczną machiną, która wciąga w swoje „pulsujące” tryby, raz za razem, kolejnego słuchacza. Nie dziwi więc fakt, iż każdy z utworów oklaskiwany był niemal w nie skończoność, a i „jęków” zachwytu wśród publiczności nie brakowało. </div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Słów kilka o wykonawczej stronie występu. Cieszy fakt, że od kilku lat Polska stała się równoprawnym krajem na artystycznej mapie Europy i czasy tzw. „cięcia kosztów” mamy już za sobą. Stąd też obecność na scenie 7 osobowego kolektywu, który niejednokrotnie dał o sobie znać. Jeśli miałbym typować moich faworytów, to z pewnością byliby to muzycy stanowiący sekcję rytmiczną. Jeśli istnieje planeta muzyków idealnych, to ci dwaj panowie z pewnością stamtąd pochodzą. Genialne poczucie rytmu i doskonała współpraca sprawiła, że całe ciało aż drżało, przy każdym uderzeniu werbla, zaś niezliczone synkopy wzbudzały zachwyt, nie tylko wśród znawców muzycznego rzemiosła. Niestety, artystka nie przedstawiła członków zespołu, dlatego też nie jestem w stanie wymienić ich z imienia i nazwiska. Oczywiście i sama Melanie czarowała swoim cudownym, „ciemnym” głosem, niejednokrotnie imponując karkołomnymi frazami. Wielka swoboda w poruszaniu się po szerokiej skali głosu i doskonała wokalna kondycja, to mogło się podobać.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">Melanie Fiona okazał się być artystką pełną pozytywnej energii i już po pierwszych utworach nawiązała świetny koncert w publicznością. Wzajemna sympatia trwała przez cały występ, po którym Melanie wywołana została na bis. To do prawdy jeden najlepszych koncertów szeroko pojętej „muzyki rozrywkowej”, jaki miałem przyjemność wysłuchać. Cieszy fakt, że Melanie mimo jednego nagranego albumu, mocno promowanego w mediach absolutnie nie pasuje do miana „sezonowej gwiazdki”. To pełnoprawna artystka, która z dużym impetem wkroczyła na muzyczny rynek i z pewnością narobi tu niezłego bałaganu.</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-90401252801204116952010-12-08T23:06:00.002+01:002010-12-09T10:53:50.949+01:00Rozmowa z Tamarą Raven<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnxBfr8bVNTa0QBdP2wzasVG1ghi1yvpjHS29JYbqZQ1roNIXhnTg6WmQYKoTHnL8chjj4B5XESEUhwiBvNDeu7AIEvNZTIfp4jJekjvM5P_82YIzfBoFXvuKmC-WSigpIybedVv5kJRND/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="132" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnxBfr8bVNTa0QBdP2wzasVG1ghi1yvpjHS29JYbqZQ1roNIXhnTg6WmQYKoTHnL8chjj4B5XESEUhwiBvNDeu7AIEvNZTIfp4jJekjvM5P_82YIzfBoFXvuKmC-WSigpIybedVv5kJRND/s200/images.jpg" width="200" /></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; line-height: 16px;">Rozmowa z wokalistką jazzową Tamarą Raven, o debiutanckiej płycie: „A few of my favorite”, bliskiej sercu muzyce oraz o tym, jak widziana jest Polska oczami artystki. Wywiad został przeprowadzony specjalnie dla portalu Wywrota.pl; płyta artystki objęta jest patronatem medialnym Wywroty.pl. Link do wywiadu <a href="http://www.wywrota.pl/db/artykuly/17991_muzyka_to_moje_zycie__rozmowa__z_tamara_.html">TR</a></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-60988639769323788292010-12-06T19:47:00.004+01:002010-12-06T19:49:11.122+01:00Wywiad z zespołem Sorry Boys<span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: separate;"></span></span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipa4CU193JE0mPc4EO3_ldk5yhFw4EEJrQ4RqzNpHwk2g-uSnHi0p2zckG3U_tHci2yN08zCo81Fjw1PkvqkzOkhZiNZy-ycFAzBq7UBV48ClJjE9LAlizXNWs7VKXBVSHdo0I4-tj8ZGB/s1600/sorryboys.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipa4CU193JE0mPc4EO3_ldk5yhFw4EEJrQ4RqzNpHwk2g-uSnHi0p2zckG3U_tHci2yN08zCo81Fjw1PkvqkzOkhZiNZy-ycFAzBq7UBV48ClJjE9LAlizXNWs7VKXBVSHdo0I4-tj8ZGB/s200/sorryboys.jpg" width="200" /></a></span></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem Sorry Boys, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/15214/niektore_piosenki_sa_juz_zapisane_w_kosmosie.html">SB</a></span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"></span></span></span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><br />
</span></span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 11px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><br />
</span></div><div style="font-family: 'Trebuchet MS', Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; padding-bottom: 0px; padding-left: 0px; padding-right: 0px; padding-top: 0px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="color: white; font-size: xx-small;">fot. Kuba Dąbrowski</span></span></span></span></div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse;"> </span>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-6898630773418243202010-12-06T19:41:00.003+01:002010-12-06T19:43:06.639+01:00Wywiad z zespołem AromaHue<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7pAYDMFVz-nTUzieGeb2oYf0F7Q45CD1uiff6OMpF5nzBcysWMiAiF04ibzzq1FMIZxf5yKdBIjFsmFQRk0QXF8tQ0U2NqFDqUX_uiv0b7YLVVE4HUdCdbx6CmP9sOt5U3bTYI2xriP30/s1600/aromahue.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7pAYDMFVz-nTUzieGeb2oYf0F7Q45CD1uiff6OMpF5nzBcysWMiAiF04ibzzq1FMIZxf5yKdBIjFsmFQRk0QXF8tQ0U2NqFDqUX_uiv0b7YLVVE4HUdCdbx6CmP9sOt5U3bTYI2xriP30/s200/aromahue.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem AromaHue, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/15191/tworzymy_kolorowe_obrazy_i_nowe_zapachy..html">AH</a></span><span class="Apple-style-span" style="-webkit-border-horizontal-spacing: 2px; -webkit-border-vertical-spacing: 2px; border-collapse: collapse; line-height: 18px;"></span></span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. www.aromahue.com</span></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-38520444329385295582010-11-28T16:15:00.005+01:002010-11-28T16:20:15.991+01:00Karolina Tuz- "Pola lawendowe"<div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQmqdUVmz1jbrDVeFY6yDylOuwksgAiydt3KN0IEdxVclKUsy8Hp8dXz0eh5juyRoOofd1jDDz0tkwTpX5OkX_d1AyglzB82fBk5GtgVVLy0-miTioZtk01xkBsJyN4eCrqBRZbIWZiIaV/s1600/tuz.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQmqdUVmz1jbrDVeFY6yDylOuwksgAiydt3KN0IEdxVclKUsy8Hp8dXz0eh5juyRoOofd1jDDz0tkwTpX5OkX_d1AyglzB82fBk5GtgVVLy0-miTioZtk01xkBsJyN4eCrqBRZbIWZiIaV/s200/tuz.jpg" width="200" /></a></div><em><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">„Pola lawendowe” </span></em><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">to debiutancki album Karoliny Tuz, absolwentki Wrocławskiej Akademii Muzycznej w klasie fortepianu. Nie mamy tu jednak do czynienia z typem artystki wielbiącej ponad wszystko dzieła klasyków, dlatego też wyszła ona znacznie poza stylistykę w której obracała się przez większość swojego życia. Co więcej to nie fortepianowe pasaże są tutaj tematem mojej rozprawy, gdyż pani Karolina, oprócz wspomnianego już talentu, obdarzona jest bardzo ciepłą i subtelną barwą głosu i rzecz jasna nieodpartym urokiem osobistym. I to właśnie jej wokalne poczynania są siłą napędową tegoż wydawnictwa.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Recenzowany album przynosi wiele interesujących muzycznych nastrojów. Artystka potrafi zaczarować leniwie snującą się balladą (<em>„Kwadra”</em>), gdzie urzeka aksamitem swego głosu, jednak równie przekonywujący wypada śpiewając lekkie tematy, kluczące wokół tzw. ambitnego popu. Kompozycja<em> „Podejdź bliżej”</em> z gościnnym udziałem świetnego gitarzysty Artura Lesickiego, to dokonały przykład tego miłego dla ucha, lecz niebanalnego muzykowania. Słowem, <em>„Pola lawendowe”</em> to artystyczna uczta złożona z wartościowych dźwięków, ułożonych w rozmaitych stylistycznych konstelacjach.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Karolina Tuz to artystka poszukująca , która mam wrażenie od lat uważnie śledzi wszystko to co dzieje się na polskim jak i zagranicznym rynku muzycznym. Dobry artysta to nie tylko poprawny wykonawca, lecz także uważny słuchacz. W wielu kompozycjach pobrzmiewa echo twórczości takich artystów jak Anna Maria Jopek czy Norah Jones, które stanowią inspirację dla pani Karoliny o czym zresztą sama niejednokrotnie mówiła. Wpływ tej drugiej z wymienionych słychać najbardziej w kompozycji <em>„Pieśń nad pieśniami”,</em> powolnym „knajpianym” bluesie w nieparzystym metrum, który uroczo pieści uszy słuchacza. </span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Album wypada również bardzo przekonywująco od strony wykonawczej. Grono zaproszonych do studia muzyków adekwatnie do stylistyki wykonało swoje partie instrumentalne. Na szczególną uwagę zasługuje wspomniany już Artur Lesicki, który podgrzewa atmosferę albumu zawsze gdy jego gitarowe frazy pojawiają się gdzieś na horyzoncie. Jednak to co najbardziej przykuwa moją uwagę, to partie wokalne artystki. Bardzo pewnie i lekko wyśpiewane przez nią główne tematy niejednokrotnie doprawione są ciekawymi wielogłosowymi harmoniami oraz oszczędnymi lecz wartościowymi wokalizami. Recenzowany album to także zbiór pięknych i wartościowych tekstów, które szczerze i prawdziwie wybrzmiewają w interpretacji artystki. W swych poszukiwaniach wokalistka sięga nie tylko po dokonania współczesnych twórców. Równie chętnie śpiewa teksty poetyckie oraz biblijne, co doskonale przenika się z charakterem muzyki.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><em><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">„Pola lawendowe”</span></em><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"> to album, którego najlepiej wysłuchać niespiesznie. Piosenka po piosence, delektując się każdym dźwiękiem i słowem. To propozycja dla tych którzy chcą poświęcić muzyce odrobinę swojego czasu, zapominając o tym jak szybko on gna.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><b>Ocena: 7/10</b></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<b>Recenzja napisana dla portalu <a href="http://wywrota.pl/">Wywrota.pl</a></b><br />
<br />
</div><object height="317" width="520"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/da4BIXbsVgU?fs=1&hl=pl_PL&color1=0x006699&color2=0x54abd6"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/da4BIXbsVgU?fs=1&hl=pl_PL&color1=0x006699&color2=0x54abd6" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="520" height="317"></embed></object>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-7661306883115512652010-11-28T12:07:00.001+01:002010-11-28T12:12:50.444+01:00Wywiad z zespołem Pectus<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_1SiArpMxhCURKW4SsCDKdEZrO7tDIsO8gqYUGZXYfMAIn2g1GTQg0m0IOLsMr4GNrgY-uLID89bSY4k8Vgt93nNhqlxdEqPDZiJBfwTeo9q8uSROVn_BeCZsh3MK85Hs_j2Eb4sEE3MI/s1600/waterkontrastgreen.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="130" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_1SiArpMxhCURKW4SsCDKdEZrO7tDIsO8gqYUGZXYfMAIn2g1GTQg0m0IOLsMr4GNrgY-uLID89bSY4k8Vgt93nNhqlxdEqPDZiJBfwTeo9q8uSROVn_BeCZsh3MK85Hs_j2Eb4sEE3MI/s200/waterkontrastgreen.jpg" width="200" /></a></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><div style="text-align: justify;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem Pectus, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad <span class="Apple-style-span" style="color: white;"> </span>znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/15167/im_prosciej_tym_skuteczniej....html">Pectus</a></div></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><br />
</div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. QL Music</span></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-17236238232547463542010-11-28T11:23:00.001+01:002010-11-28T11:23:25.534+01:00Wywiad z zespołem Farba<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikOtWDWDM-dxXYQOsADEKOl71t4D9eG4bT1tL3sQ7iq01uXhVTfVx4j-_UvrYmXWc8SRpYcJ5_TLSPzYkslPhDcfWF6nIYXFoqXmNDZ7Qs3ohb4f74isxhUdgM3eCG5BqDjCnVXUaSzsAi/s1600/farba_foto.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikOtWDWDM-dxXYQOsADEKOl71t4D9eG4bT1tL3sQ7iq01uXhVTfVx4j-_UvrYmXWc8SRpYcJ5_TLSPzYkslPhDcfWF6nIYXFoqXmNDZ7Qs3ohb4f74isxhUdgM3eCG5BqDjCnVXUaSzsAi/s200/farba_foto.jpg" width="200" /></a></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px;"><div style="text-align: justify;">Zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem Farba, który przeprowadziłem dla serwisu internetowego NetFan.pl. Wywiad <span class="Apple-style-span" style="color: white;"> </span>znajdziecie na stronach serwisu lub bezpośrednio pod tym linkiem <a href="http://www.netfan.pl/news/15102/tak_koncerty_to_fantastyczna_rzecz_najwazniejsza_dla_muzyka....html">Farba</a></div></div><div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div><div style="text-align: justify;"><br />
</div></div><div><br />
</div><div><br />
</div><div><br />
</div><div><br />
</div><div><span class="Apple-style-span" style="border-collapse: collapse; font-family: Tahoma;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: xx-small;">fot. mjmmusic.pl</span></span></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-31776425197761900352010-11-25T11:56:00.004+01:002010-11-25T11:58:50.071+01:00Japoto- "Japoto"<div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nQyoo3bW1iI_gTQEZH9dfo7Aw6sdjDj2EYpjPbbFQdvb85nycp2w5RH860VCM1IajhOszKeRyvtbPRBLLPshJ4Z65sIRAHyB0hSLS4nO-fJmOXGyMNzaipig6uGpODV1HJnpJUSF9WHR/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="146" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-nQyoo3bW1iI_gTQEZH9dfo7Aw6sdjDj2EYpjPbbFQdvb85nycp2w5RH860VCM1IajhOszKeRyvtbPRBLLPshJ4Z65sIRAHyB0hSLS4nO-fJmOXGyMNzaipig6uGpODV1HJnpJUSF9WHR/s200/1.jpg" width="200" /></a></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Formacja Japoto niesie ze sobą powiew świeżości, lecz jej członkowie obecni są na polskiej scenie muzycznej już od wielu lat. Tym razem jednak, postanowili wykorzystać swoje dotychczasowe doświadczenia oraz staż w szeregach takich zespołów jak <em>Hey, Abradab</em> czy <em>Pogodno</em> i stworzyli interesujący, autorski albumu stojący na pograniczu wielu stylistyk.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Artyści witają się ze słuchaczami promującą album kompozycją „When”. Intro utworu zaciekawia zestawieniem beatboxu z granymi jakby od niechcenia gitarowymi akordami. Jednak nie dajmy się zwieść pozorom, bo zespół zaskoczy nas jeszcze niejednokrotnie. Po raz pierwszy już po chwili, gdy utwór opanowuje funkowy rytm i zmienia się nie do poznania. Na tle zapętlonego motywu, wiruje cała masa wygenerowanych przy pomocy syntetyzatorów <em>odlotowych </em>dźwięków. Świetnie wypada również zabawa z nakładaniem się partii wokalu co dowodzi, że wszystkie elementy są tu doskonale dopracowane. Wprawne ucho słuchacza powinno wychwycić także głos damski, należący do Natalii Przybysz, tym razem na gościnnych występach.</span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nie czekałem długo aby znaleźć mojego faworyta na recenzowanym albumie. Druga z kompozycji „It's time”, urzeka od samego początku. Mnóstwo interesujących gitarowych partii i świetny groove sprawiają, że nie mogę powstrzymać się od wybijania rytmu razem z perkusistą, na znajdujących się w pobliżu meblach i innych domowych urządzeniach. Trzeba zaznaczyć,że silną stroną zespołu są pomysłowe i nowatorskie gitarowe zagrywki. Obu gitarzystów serwuje nam całą paletę rozmaitych brzmień i rozwiązań harmonicznych. Mam wrażenie, że ich pomysłowością można by obdarować całe zastępy młodych adeptów gitary, cierpiących na brak własnego stylu. Po wycieczkach w stronę funky w dwóch pierwszych kompozycjach przychodzi pora na odrobinę wyciszenia. Balladowy numer „Splendid evening” pokazuje nam drugie obliczę formacji. Ta intrygująca brzmieniowo kompozycja, ma w sobie jakiś kuszący element niepokoju, który każe postawić kolejny krok ku ciemności. Miarowy, powolny rytm i dźwiękowe plamy wprawiają słuchacza w hipnozę w której chciałoby się pozostać </span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Nie długo jednak pławimy się w delikatnych brzmieniach. Z błogiego półsnu wyrywa kompozycja „Something”, kolejny z moich faworytów. Drum'n' bassowy czad i obłędne, zawiłe frazy wyśpiewywane przez Krzysztofa Zalewskiego to esencja tej kompozycji. Ostinatowy motyw basu porywa do transowych, rytmicznych ruchów całego ciała. „Lookin" zwraca moją uwagę nietuzinkowym, porwanym rytmem. Po raz kolejny urzeka mnogość świetnych gitarowych partii z opętaną solówką zagraną przy użyciu gitarowego efektu <em>whammy</em> na czele. Dość szybko okazuje się, że w ciągu tych zaledwie kilku minut kilkukrotnie wykrzyknę głośne <em>wo</em>w, jako dowód uznania dla poczynań muzyków. Niespodziewane zwroty akcji są tu na porządku dziennym, jednak numerem jeden pozostaje Krzysztof Zalewski eksperymentujący z barwą swojego głosu na wszelkie możliwe sposoby. Ten zdolny wokalista, zaklęty w niebycie po zwycięstwie w telewizyjnym show, odnalazł właściwą ścieżkę, którą dzielnie podąża ku sukcesowi. </span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">To co urzeka mnie w tym albumie to skomplikowane formalnie i aranżacyjnie utwory, które meandrują pomiędzy rozmaitymi, często bardzo odległymi od siebie stylistykami. Wszystko to jednak wciąż ma sens, a muzycy ani na chwilę nie gubią wątku i doskonale radzą sobie z muzyczną materią. Album zamykają dwie udane kompozycję. Kluczący w bluesowych okolicach utwór „Me” oraz „Euforia”. Stanowią one idealne muzyczne <em>CV</em> grupy <em>Japoto</em>. Opętańcze, zapętlające się gitarowe riffy, połamane rytmy i szalone partie wokalu, to znaki firmowe tej unikatowej formacji. </span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Japoto to z pewnością projekt dokładnie przemyślany o jasno postawionych muzycznych celach. Nie konwencjonalna forma dołączonej do albumu książeczki oraz charakterystyczne logo zespołu świadczą o tym, że muzycy przykładają wagę do każdego szczegółu, a to z kolei przekłada się na jakoś oferowanej nam muzyki. To z pewnością jeden z najlepszych debiutów jakie miałem przyjemność wysłuchać. </span></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
<b>Ocena 8/10</b><br />
<b><br />
</b><br />
<b>Recenzja napisana dla portalu<a href="http://wywrota.pl/"> Wywrota.pl</a></b></div><div style="line-height: 16px; margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><br />
</div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-35851848547734188792010-11-19T14:04:00.009+01:002010-11-19T14:15:02.749+01:00Japoto w Firleju- relacja z koncertu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiikzllBuqP92w_XVBa0tbdCQGm1VWbhJJ1CNnWh4y1N2PHsQEN2pxCWVsGhXJUVKBMrmsLCSTBGkXIvxxD5Nt3Pk2eUnaRpfwVi0l4xiimqQSdiXY-kCM8pbUe56He2kYI07dt0aaIg0Tx/s1600/japoto.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><img border="0" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiikzllBuqP92w_XVBa0tbdCQGm1VWbhJJ1CNnWh4y1N2PHsQEN2pxCWVsGhXJUVKBMrmsLCSTBGkXIvxxD5Nt3Pk2eUnaRpfwVi0l4xiimqQSdiXY-kCM8pbUe56He2kYI07dt0aaIg0Tx/s200/japoto.jpg" width="200" /></span></a></div><div style="margin-bottom: 0px; margin-left: 0px; margin-right: 0px; margin-top: 0px; text-align: justify;"><div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Informacja o koncercie formacji Japoto dotarła do mnie około południa, w dniu tegoż wydarzenia. Natłok codziennych obowiązków oraz niedogodny termin, mógł oznaczyć po prostu tyle, że mimo najszczerszych chęci nie uda mi się dotrzeć do klubu Firlej, w którym miał odbyć się koncert. Zycie potrafi być jednak zaskakujące i kilka minut po godzinie 20 stanąłem pod sceną na której muzycy zespołu Japoto właśnie rozpoczynali swój występ.</span></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Jeszcze zanim rozpiszę się na temat wyjątkowych wydarzeń, których byłem świadkiem przyznam się otwarcie, że moja wiedza na temat formacji Japoto była znikoma. Nazwiska kilku członków zespołu, kołatały mi się gdzieś po głowie i na tym koniec. Ale właśnie ta niewiedza oraz element zaskoczenie sprawiły, że jeszcze długo po koncercie tej niesztampowej grupy, odtwarzałem ich płytę starając się wrócić myślami do tego udanego wieczoru, który wywarł na mnie spore wrażenie.</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Zespół rozpoczął bardzo dynamicznie, zaś energia bijąca ze sceny udzieliła się skromnej lecz oddanej publiczności, która bardzo entuzjastycznie reagowała na poczynania muzyków. Nie miałem zamiaru wyróżniać się z tłumu i podobnie jak inni rytmicznie podrygiwałem, co nie było wcale takie trudne, bo Japoto z każdym kolejnym utworem bynajmniej nie zwalniało tempa. Zespół raz za razem serwował publiczności niesłychanie dynamiczne kompozycje. Skomplikowane formalnie i aranżacyjnie utwory, meandrowały pomiędzy rozmaitymi, często bardzo odległymi od siebie stylistykami. Obłędne gitarowe riffy przeplatały się z drum'n' bassowym czadem oraz funkową pulsacją. Wszystkie te elementy nie pozwalały nawet na chwilę oderwać uwagi od tego co działo się na scenie. To co zwróciło moją uwagę to niecodzienny skład zespołu. Na scenie brak było bowiem basisty. Jednak partie basu grane byłe naprzemiennie przez obu gitarzystów, którzy korzystali z rozlicznych gitarowych efektów, stąpając po nich niemal co chwile. W rezultacie czego ten niecodzienny eksperyment brzmiał nad wyraz dobrze. Grupa Japoto podczas swojego wrocławskiego występu, zaprezentowała publiczności muzykę pełna przestrzeni, doprawioną fascynującymi gitarowymi brzmieniami. Muzykę momentami bardzo hipnotyczną i obłąkana, innym zaś razem genialnie pulsującą, wprawiającą w trans. Zespół potrafił zagrać bardzo ostro i surowo, ale także stworzyć niesamowity klimat pełen dźwiękowych plamy, które wypełniały całą przestrzeń dookoła. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Przez mniej więcej pół koncertu moje wszystkie myśli skierowane były w stronę głównego wokalisty zespołu, który od czasu do czasu obsługiwał także instrumenty klawiszowe, wydobywając dzięki ich pomocy przedziwne dźwięki. Uporczywa myśl nie dawała mi spokoju. Skąd znam tego człowieka, który tak obłędnie śpiewa, bo faktem jest to że wywarł na mnie ogromne wrażenie. Genialna iście rockowa barwa głosu, niesłychana charyzma i sceniczna swoboda sprawiła, że dla mnie to On był bohaterem tego wieczoru. Kiedy byłem już bliski pomieszania zmysłów, przyszło wybawienie. Gitarzysta zespołu Damian Pielka, przedstawił jego członków. Krzysztof Zalewski, takie oto imię i nazwisko padło z jego ust. Oklaski publiczności, chwila namysłu i nagle ogromne zdziwienie. Przecież ten gość wygrał przed laty popularny program telewizyjny „Idol”, po czym wydał płytę i słuch o nim zaginął. Kiedy teraz po koncercie słucham nagrań zespołu Japoto cieszę się, że ten niesłychanie zdolny artysta w końcu dotarł do właściwego punktu w swoim życiu i robi muzykę którą czuje całym sobą, co bardzo ekspresyjnie wyrażał na scenie. </span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Warto wspomnieć o tym, iż opisane powyżej wydarzenie ściśle związane było z wydaniem przez grupę debiutanckiego albumu zatytułowanego „Japoto”, który właśnie pojawił się na rynku, nakładem wrocławskiego wydawnictwa Luna. Możliwość wysłuchania premierowego materiału na żywo, daje mi możliwość polecenia tego debiutu z czystym sumieniem, fanom wielu gatunków, gdyż każdy odnajdzie w tej muzyce coś zupełnie innego.</span><br />
<div style="margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></div></div><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Relacja dla serwisu Wywrota.pl</span><br />
<object height="344" width="425"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/PtPPqJJkK0s?fs=1&hl=pl_PL&color1=0x006699&color2=0x54abd6"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/PtPPqJJkK0s?fs=1&hl=pl_PL&color1=0x006699&color2=0x54abd6" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-9144137128709025722.post-50500480259816282302010-11-14T12:09:00.015+01:002010-11-19T14:15:31.547+01:00Tamara Raven „A few of my favorite”<div align="JUSTIFY" style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="color: white;"></span><br />
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: small;"></span></span><br />
<div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGYbkVrs-rOdVuo70SZMHrWKw8BcfIYtenGVP6AoFFT8uQteZYatNxPIOhcmBb3Ge0Rm6WsiBPT8ScGb5n-AS8mnjWHoRy1P2l-LsraNPNrBykN2B_AwiBtcQc8N8wzrLMz_4lJVjH-MhV/s1600/tan.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="181" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGYbkVrs-rOdVuo70SZMHrWKw8BcfIYtenGVP6AoFFT8uQteZYatNxPIOhcmBb3Ge0Rm6WsiBPT8ScGb5n-AS8mnjWHoRy1P2l-LsraNPNrBykN2B_AwiBtcQc8N8wzrLMz_4lJVjH-MhV/s200/tan.jpg" width="200" /></a> <span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Tamara Raven to artystka o wschodnich korzeniach, pochodząca z miejscowości Suchumi położonej nad wybrzeżem Morza Czarnego. Mimo młodego wieku lista jej dotychczasowych osiągnięć jest imponująca. Ukończyła prestiżowe, moskiewskie konserwatorium w klasie skrzypiec, oraz Rosyjską Akademię Sztuki Teatralnej. Następnie rozpoczęła pracę jako śpiewaczka operowa oraz koncertowała w wielu zakątkach świata między innymi z orkiestrą <i style="font-family: 'Times New Roman', serif;">Jazz Band Sochi</i><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;">. Mimo klasycznego wykształcenia jej największą miłością wciąż pozostawała muzyka jazzowa. W końcu wraz z udziałem świetnych polskich jazzmanów zdecydowała się zrealizować projekt zatytułowany „</span><i style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A few of my favorite”</span></i><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"> na którym przedstawiła swoje, unikatowe interpretacje dobrze znanych wszystkich entuzjastom jazzu standardów tegoż gatunku.</span></span><br />
<span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">W dobie popularność tak zwanych <i>songbooków </i>i setek płyt zawierających wciąż ten sam repertuar propozycja taka mogła by przejść zupełnie bez echa. Jednak w przypadku Tamary rzecz ma się zupełnie inaczej i chyba wręcz niemożliwe jest to, aby oprzeć się urokowi tej damy i nie sięgnąć po ten album. Artystka oprócz rewelacyjnego warsztatu wokalnego oraz niesztampowej barwy głosu posiada niesłychany magnetyzm oraz charyzmę. Tembr jej głosu przywodzi mi na myśl takie ikony jazzowej wokalistyki jak Billy Holiday czy Sarah Vaughan, jednak mimo tych skojarzeń Tamara jest po prostu autentyczna w każdym swojej frazie i jest artystką w pełnym tego słowa znaczeniu.</span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">„<span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><i><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A few of my favorite”</span></i><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"> to jeden z tych albumów z słuchania którego można czerpać niekończącą się przyjemność i wciąż odkrywać go na nowo. Jednak to nadal nie wszystkie atuty tego wydawnictwa. Grzechem było by nie wspomnieć o towarzyszącym artystce zespole, którego obecność daje się niejednokrotnie usłyszeć. Genialny akompaniament, ale także godne największych pochwał partie solowe każdego z muzyków są tu na porządku dziennym. Nie ma tu jednak mowy o efekciarstwie i nazbyt ekspansywnej wirtuozerii. Wszystkie elementy tej muzycznej układanki idealnie do siebie pasują i tworzą integralną całość, którą najlepiej wysłuchać od początku do końca. Zaś najbardziej wyróżniającymi muzykami wydają się być saksofonista Mariusz Kozłowski oraz pianista Piotr Sawicki.</span></span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></div><div align="JUSTIFY" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Album „<i>A few of my favorite”</i> kryje w sobie także kilka niespodzianek. Pośród klasycznych tematów takich jak „<i>Moon River”</i> czy „<i>That old Devil Called Love”</i> , artystka przemyciła kompozycję znacznie wykraczających poza ramy muzyki jazzowej. Jakież było me zdziwienie gdy śledząc listę utworów znalazłem na niej kompozycję <i>Venus</i> grupy <i>The Shocinkg Blue</i> spopularyzowaną na przełomie lat 80 i 90. Jeszcze większym zaskoczeniem niż sam utwór okazało się jego wykonania. Rewelacyjny <i>ujazzowiony</i> aranż brzmi niesłychanie świeżo i zjawiskowo. Świetne solo saksofonu i wprost obłędna wokaliza Tamary rzuci na kolana każdego słuchacza, nawet nie obcującego na co dzień z tego typu dźwiękami. W bardziej <i>poważnych </i>kompozycjach Tamara jawi się nam jako artystka świadoma swojego głosu. Mam wrażenie jakby aptekarską miarą ważyła każdą wyśpiewywaną frazę. Co słychać w „<i>Round Midnight”,</i> kompozycji Theloniusa Monka czy innym klasyku „<i>My one and only love”</i>. Jednak liryczne usposobienie to jedynie jedna z jej artystycznych twarzy. Kolejną ukazuje nam już po chwili w niesłychanie dynamicznym i brawurowym wykonaniu kompozycji Richarda Rodgersa „<i>My favorite things”</i>, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z wokalistką, która właśnie rozpoczyna artystyczną drogę pełną sukcesów. Wieńcząca utwór „szaleńcza” wokaliza to jakby ostrzeżenie dla wszystkich ewentualnych niedowiarków, którzy jeszcze jakimś dziwnym trafem nie ulegli jej czarowi.</span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></div><div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Album zamyka jeden z najdoskonalszych standardów polskiej muzyki. „<i>Jej portret”</i>, kompozycja Włodzimierza Nahornego to cudowny leniwie snujący się z głośników jazz walc. Stonowany akompaniament pozwala zasłuchać się w to jak wspaniale temat ten zinterpretowała artystka. Jej wyborne wokalne frazy z operową ornamentyką wieńczą ten świetny album. A chciało by się wciąż więcej i więcej.</span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></div><div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; font-weight: medium; line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm; orphans: 2; widows: 2;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">To co każe mi wystawić tej płycie pozytywną ocenę to fakt, iż album ten pozbawiony jest jakichkolwiek kompleksów, co jest częstym zdarzeniem w przypadku debiutu. Tamara ma jasno sprecyzowane artystyczne cele, a co więcej ma dokładnie wyznaczoną drogę do tego aby je osiągnąć. Oby kolejnym krokiem była autorska płyta artystki na którą już dziś czekam z niecierpliwością.</span></span></span></span></div><div align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="line-height: 0.64cm; margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-size: small;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;"><br />
</span></span></span></div><div style="margin-bottom: 0cm;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><b><span class="Apple-style-span" style="font-size: small;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Ocena: 8/10 </span></span></b></span><br />
<b><span class="Apple-style-span" style="font-size: small;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: 'Times New Roman', serif;"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Recenzja napisana dla serwisu </span></span><a href="http://wywrota.pl/"><span class="Apple-style-span" style="font-family: inherit;">Wywrota.pl</span></a></span></b></div></div></div>Bartosz Domagałahttp://www.blogger.com/profile/11074604604317896133noreply@blogger.com0