trwa inicjalizacja, prosze czekac...kolczyki naszyjniki

Pat Metheny Orchestrion


Przyszłoroczna edycja wrocławskiego festiwalu jazzowego "Jazz nad Odrą", już dziś wywołuje wielkie podekscytowanie wśród entuzjastów jazzu, a przede wszystkim wśród wyznawców Pata Methenego. Szczątkowe informacje, oraz fragmenty utworów jakie docierają do nas z różnych źródeł, wprawdzie wyjaśniają samą idee nowego przedsięwzięcia tego genialnego gitarzysty, lecz chyba aż do chwili samego koncertu nie możemy być pewni tego co się wydarzy. Sam Metheny tak mówi o swoim nowym i w pełni autorskim projekcie. “Orchestrion” jest krokiem w nieznane, całkiem nowe obszary tworzenia. Jest zbitkiem koncepcji z końca XIX wieku i początku XX oraz najnowszych technologii, co pozwoliło stworzyć całkowicie otwartą platformę dla muzycznej inwencji i kreacji. Zwrotu “Orchestrionics” używam do określenia metody występu solo na scenie używając instrumentów akustycznych i elektro-akustycznych, które mechanicznie kontrolowane są dzięki użyciu najnowszych technologii. Już na wiosnę 2010 nakładem Nonesuch ukaże się nagranie - płyta “solowa”, na której jestem jedynym “żywym” muzykiem, dzięki której mam nadzieję uda mi się przemianować termin “solo”.
PAT METHENY SOLO GUITAR & ORCHESTRION
Niedziela, 28. Lut 2010, 19:00
Hala Stulecia, Wrocław, Polska

Jazz Forum 12/2009


Grudniowy numer Jazz Forum, przynosi nam kilka interesujących historii. Już sama okładka zachęca do tego aby zajrzeć do jego wnętrza. "Over The Rainbow" czy zapowiedź obszernego wywiad z Melody Gardot o miłości do muzyki, początkach jej  artystycznego życia  i walce z następstwami tragicznego wypadku, który przydarzył się jej przed kilkoma laty. Również sama Melody ozdabia okładkę grudniowego wydania.  Ponad to w numerze znalazły się m.in. wywiady z polskim wizjonerem wibrafonu Bernardem Masellim oraz flecistką Oktawią Kawęcką. Jak zawsze nie zabrakło recenzji koncertowych, a wsród nich najciekawsze wydają się być: Corea- Burton na Festiwalu Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej, Tribute to Miles Davis , IV Krakowska Jesień Jazzowa, Diana Krall w warszawskiej sali koncertowej oraz John Scofield w Ostrowie.
Wśród recenzji płytowych m.in. Jamie Cullum "The Pursuit", Tomasz Stańko "Dark Eyes", Keith Jarrett "Paris,London Testament", Terence Blanchard Group "Choices", Norah Jones "The Fall" i wiele innych.
Jak co roku w grudniowym numerze pojawia się karta do głosowania w Jazz Top 2009.

Płyty roku 2009 część II


11.Mike Stern "Big Neighborhood"

12.Brandford Marsalis "Metamorphosen"

13.Avishai Cohen "Aurora"

14.Renee Olstead "Skylark"

15.Bernie Williams "Moving Forward"

16.Terence Blanchard "Choices"

17.Basia "It's that Girl Again"

18.George Benson "Songs and Stories"

19.Karolina Glazer "Normal"

20.Chuck Loeb "Beetwen 2 Worlds"

Płyty roku 2009



1. Jamie Cullum "The Pursuit"








2. Matt Dusk "Good News"








3. Bruce Hornsby & The Noisemakers "Levitate"








4. Yasmin Levy "Sentir"







5.Lura "Eclipse"








6.John Mayer "Battle Studies"








7.Sara Tavares "Xinti"








8.Eppi Ursin "Yellow Page Girl"








9.Oi Va Voi "Travelling The Face of the Globe"








10.Spyro Gyra "Down the Wire"

Bill Frisell 858 Quartet- Jazztopad 2009


Po raz kolejny w listopadzie, a właściwe “jazztopadzie” Wrocław stał się europejską stolicą jazzu i to aż na cały miesiąc. Tak jak kiedyś do Nowego Orleanu i Chicago, a dziś Montrealu czy Belgradu ze swoimi koncertami przyjeżdżają największe gwiazdy jazzu, tak tym razem właśnie Wrocław i jego mieszkańcy mogli delektować się najwyższej próby muzyką, serwowaną nam przez wybitnych przedstawicieli rozmaitych nurtów jazzu. Począwszy od free jazzu i awangardy zaprezentowanej przez legendarnego Wayna Shortera, poprzez próby łączenia fusion z muzyką baroku przez skandynawskiego gitarzystę Tyrje Rypdala, skończywszy na folkowo-jazzowym projekcie Billa Frissela 858 Quartet.
Ten właśnie występ uważam za punkt kulminacyjny tegorocznej edycji festiwalu “Jazztopad”. Mimo, iż nie był on imprezą inaugurującą i nie cieszył się takim zainteresowaniem wśród publiczności jak inne punkty tegorocznego programu festiwalowego, to z pewnością emocje jakie wywołał we mnie i większej części publiczności, są i pozostaną nieocenione. Bill Frissel to gitarzysta- wizjoner, od wielu lat cieszący się wielkim szacunkiem wśród fanów i krytyków. To artysta, który staranie waży każdy zagrany przez siebie i swoich współpracowników dźwięk. Tak było i tym razem, Frissel przez większą cześć koncertu pozostawał skupionym na muzyce, nie wywyższającym się “trybem” idealnie współpracującego kwartetu. Nie było tu miejsca na obezwładniającą i częstą nużącą słuchacza wirtuozerię, zaś sam Frissel korzystał z gitary w typowy dla siebie sposób, grając dźwiękowe plamy tworzące podporę harmoniczną dla pozostałych solowych instrumentów. Drugim cichym bohaterem tegoż wieczoru był Hank Roberts, wiolonczelista z niesztampowym podejściem do swojego instrumentu. Smyczek pozostał jedynie dodatkiem pojawiającym się zaledwie w kilku fragmentach kolejnych kompozycji, zaś pozostałe techniki gry były zupełnie świeże i nowatorskie jak na tego typu instrument, jak np walking, typowy dla jazzowych kontrabasistów. Drugim z muzyków grających na instrumencie z rodziny smyczkowych był altowiolista Eyvind Kang. Świetnie spisywał się podając słuchaczowi tematy kolejnych kompozycji granych często unisono wraz z Frisselem. Tak jak pozostali muzycy nie ograniczał się jednak do jednej roli, lecz w każdej kompozycji ukazywał swoją wszechstronność, zarówno w dziedzinie akompaniamentu jak i improwizacji. Bardzo interesujący kontrapunkt dla trzech wymienionych powyżej muzyków stanowił Ron Miles grający na kornecie, jego pięknie brzmiący tematy i improwizacje, krążyły pomiędzy frazami granymi przez pozostałych członków grupy i wręcz idealnie do nich pasowały jak w najbardziej perfekcyjnych bachowskich fugach. Użycie do tego projektu właśnie kornetu o ciepłej, pastelowej barwie sprawiło że zaprezentowana muzyka stała się jeszcze bardziej stonowana i intymna.
Przez cały koncert każdy z muzyków zaprezentował siebie nie tylko jako dobrego rzemieślnika, który w pełnie panuje nad swoim instrumentem, lecz przede wszystkim jako artystę umiejącego słuchać tego co dzieje się dokoła niego oraz umiejętnie bawiącego się dźwiękiem i dynamiką. Bill Frissel po raz kolejny udowodnił nam , że piękno muzyki odnajdujemy przede wszystkim w jej stonowaniu i umiejętnym, powolnym odkrywaniu przed słuchaczem jej tajemnicy.