“Dodekafonia” czyli najnowszy album grupy Strachy na Lachy, jest atrakcyjny już od samego początku. Samo otwieranie tego niezwykle pięknie wydanego produktu, sprawiło mi sporo przyjemności. Po euforii wywołanej zaserwowanymi atrakcjami wizualnymi przyszła pora na ocenę właściwej zawartości. Płyta już od samego początku brzmi interesująco. Otwierająca ją ballada “Chory na wszystko” daje słuchaczowi wyraźny znak, że dobry poziom z poprzednich płyt został co najmniej utrzymany. “Twoje oczy lubią mnie” z gościnnym udziałem głosu żeńskiego Natalii Fiedorczuk, od razu uwodzą chwytliwym i rytmicznym refrenem, który jest kwintesencją stylu grupy. Sporym zaskoczeniem okazuje się utwór “Ostatki- nie widzisz stawki”, mój faworyt na płycie. Dynamiczna sekcja rytmiczna podparta elektronicznym loopem oraz funkowa gitara tworzą zupełnie świeże i elektryzujące brzmienie. “Cafe Sztok” to kolejna ciekawa kompozycja będąca ucieczką stylistyczną od głównego nurtu w którym utrzymany jest album. Bardzo melancholijna ballada z knajpianym fortepianem i repetycyjnym motywem gitary to udana próba zmierzenia się z odmienną materią muzyczną. Najbardziej wyróżniającą się kompozycją jest z pewnością ”Żyję w kraju”, swoisty protest song w którym Grabaż nie szczędzi słów ludziom i wydarzeniom o których czytamy każdego dnia na łamach prasy. Bardzo trafne ujęcie polskiej rzeczywistości w ostrych, lecz najwłaściwszych z możliwych słowach postronnego obserwatora dnia codziennego.
Słuchając wybranych utworów z nowego albumu śmiało można stwierdzić, że Strachy to zespół poszukujący i to w dodatku z pełną świadomością celu tych poszukiwań. To co warte podkreślenie to fakt, że grupa już od kilu płyt stworzyła sobie swoje brzmienie zapewniające im rozpoznawalność. Tym bardziej artystom należą się brawa za odwagę i próby wyjścia poza dotychczasową formę. “Dodekafonia” nie jest rzecz jasna zupełną zmianą frontu, lecz raczej spojrzeniem na sytuację z innego punktu widzenia. W rezultacie tego otrzymujemy świetne utwory jak wspomniane “Ostatki-nie widzisz stawki”, czy “Radio Dalmacija” Album broni się nie tylko muzycznie lecz również tekstowo. Opowieści Grabaża są boleśnie szczere i skłaniają do głębokich przemyśleń. Mnóstwo w nich rozmaitych wizji śmierci, upadku świata wartości, gorzkich słów skierowanych do współczesnego człowieka. Reasumując- wszechobecny dekadentyzm.
“Dodekafonia” nie wiele ma wspólnego z właściwym rozumieniem tego terminu muzycznego. Wręcz przeciwnie, wszystko zostało tu dokładnie przemyślane, a w rezultacie tego zagrane i zaśpiewane. Mam wrażenie, że piosenki znajdujące się na tym albumie są o wiele bardziej dojrzałe i dokładniej wykonane niż ta na wcześniejszych płytach, a to objaw muzycznej dojrzałości. Ocena 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz