trwa inicjalizacja, prosze czekac...kolczyki naszyjniki

Till Brönner - Rio


Mimo iż w kwestii najlepszych płyt 2008 roku powiedziano już wszystko i definitywne postawiono grubą kreskę pod ich listą, to ja pozwolę sobie zaapelować do każdego, kto na takiej liście nie mam recenzowanej płyty o rozważenie jej kandydatury. Rzecz ma się następująco. Niemiecki trębacz jazzowy Till Bronner, znany raczej w szacownym gronie entuzjastów jazzu i rzadko widywany na półkach sieciowych sklepów muzycznych nagrywa nową płytę. Do tej pory poruszający się w rejonie mainstreamu i jazzu akustycznego postanawia sięgnąć po "przyprawę" która rozgrzeje jego muzyką do czerwoności bardziej niż papryka chili nasze gardła. Wybór pada na Brazylię, kraj który słynie z muzyki radosnej, energetycznej, a przede wszystkim niczym nie skrępowanej. Dźwięki bossa novy potrafią sączyć się godzinami, ze starego odbiornika gdzieś w kawiarence na przedmieściach Rio de Janeiro, a goście popijający mocną miejscową kawę łakną jej nadal więcej i więcej. Tak samo i jest z tym albumem. Zacznę jednak od moich pierwszych wrażeń i myśli gdy "Rio" znalazło się w moim odtwarzaczu Zanim jeszcze zabrzmiały pierwsze dźwięki kompozycji "Mistérios", zastanawiałem się co wyjdzie z tak niecodziennego mariażu, bo przecież kulturę oraz styl muzyki niemieckiej, od tego co wszyscy kojarzą z Brazylią dzieli tak wiele, że trudno by wyobrazić sobie eklektyczne połączenie tych dwóch elementów. Moje próby rozwikłania zagadki kończą się jednak bardzo wcześnie, bo gdy słychać pierwsze muzyczne frazy, rozumiem już o wiele więcej. Till gra nadal swoim dźwiękiem znanym mi z jego wcześniejszych dokonań. Raz potrafi być bardzo Hot, by za chwile stać się Cool. Ma swój indywidualny styl, mimo iż słychać tu i Davis i Bakera, to przede wszystkim słychać samego Bronnera. Kolejne kompozycje płynące z głośników utwierdzają mnie w przekonaniu, że to właściwi muzycy, grający piękne kompozycje z wyczuciem i z niesłychanym poziomem emocji. Till zadbał także o atrakcyjność swojej płyty, zapraszając do współpracy naprawdę poważnych artystów. I tak oto na "Rio" usłyszeć możemy Annie Lennox, Luciane Souze, Kurta Elinnga, a także mistrza Sergio Mendeza. Album ten powstał pod silnym wpływem muzyki brazylijskiej, jej rytmu harmonii i melodyki. Artysta przewodniczący temu przedsięwzięciu, nie poszedł jednak łatwiejszą drogą, podszywając się pod modę panującą na bossa novę, przedstawił za to swoją wizję tej muzyki. Till Bronner pokazał nam Brazylię swoimi oczami, opowiedział znane nam historię na nowo. Efekt końcowy okazał się być naprawdę imponujący. Cały album stanowi spójną całość, która nie pozwala oderwać się od płynącej muzyki przed wysłuchaniem jej do końca. Reasumując Till i jego przyboczna gwardia stworzyli przepiękny intymny album, z ogromną dawką brazylijskiej energii i pogody ducha. Ocena:9/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz